19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Postanowienia wielkopostne

Ocena: 4.8
2661

Lubię Wielki Post. Bo to czas, który nie tylko wzywa mnie do nawrócenia, ale najpierw przekonuje mnie, że nawrócenie jest możliwe. Że mogę się otrząsnąć z gnuśności, złych przyzwyczajeń, różnego rodzaju spętania, by stać się bardziej wolnym, mądrym w wybieraniu i realizowaniu dobra, które przewidział Bóg. Nawet jeśli zewnętrzne okoliczności nie zmienią się na lepsze, to ja mogę stać się lepszy, lepszy dla innych i dla samego siebie. I to jest pocieszające orędzie Wielkiego Postu, okresu sprzyjającego – jak stwierdził papież Franciszek – „odnowieniu siebie w spotkaniu z Chrystusem żyjącym w Jego Słowie, w sakramentach i w bliźnim”.

Mieszkając w Rzymie, wspominam z dawnych lat wielkopostną atmosferę mojej rodzinnej parafii w Mińsku Mazowieckim. W piątki nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Zawodzący, przejmujący śpiew: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. W niedziele Gorzkie Żale. Jako mały ministrant stałem wraz z innymi dziećmi z przodu przed ekranem, na którym ksiądz wyświetlał tekst i śpiewałem, wydzierając się, część przeznaczoną dla dziatwy: „Jezu, na zabicie okrutne…”. A cały Kościół odpowiadał: „Jezu mój kochany!”. Nabożeństwo Gorzkich Żali to arcydzieło ludowej pobożności.

Wielki Post to także rekolekcje, w tym nauki stanowe dla dzieci, młodzieży, kobiet i mężczyzn. Do parafii przyjeżdżali misjonarze ludowi, zakonnicy, najczęściej redemptoryści. Już sam ich habit, inny od diecezjalnej sutanny, był znakiem, że czas jest szczególny. Duży krzyż na piersiach misjonarza też robił wrażenie. Dziś pewno retoryka kaznodziejów tamtych czasów trochę by raziła, jeśli nie śmieszyła, ale wtedy robiła wrażenie. Do tej pory pamiętam, jak pewien redemptorysta opowiadał z wysoko zawieszonej ambony o Balladynie, która zabiła siostrę i próbowała bezskutecznie zmyć krwawą plamę na czole. Albo opowieść o dzielnej matce, która umierając umacniała duchowo męża i dzieci. Zdarzało się, że misjonarze przywozili ze sobą filmy, na przykład o męce Pana Jezusa. Na starym, klekoczącym sprzęcie kręciła się szpula, czasem się zacinała, ale przeżycia i tak były niesamowite, szczególnie gdy tłum na ekranie wrzeszczał: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj!”.

Czasem robimy wielkopostne postanowienia. Pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych razem z siostrą odmawialiśmy sobie słodyczy. Składaliśmy je w jednym miejscu. Po czterdziestu dniach uzbierało się ich całkiem sporo, a w tamtych czasach słodycze nie były tak łatwo dostępne jak dzisiaj. Tym większa była radość, kiedy przychodziła Wielkanoc i można była nagromadzonymi dobrami się delektować. Postanowienia powinny być konkretne i możliwe do w miarę obiektywnego zweryfikowania. Choć pragnienie bycia lepszym jest jak najbardziej zacne, to postanawianie: „Będę lepszy” – nie wydaje się wystarczająco konkretne. Tu trzeba większej wyobraźni, a zarazem precyzji. Tak samo nie wystarczy postanowić sobie, że się będę więcej modlił. Warto zaplanować konkretną modlitwę, jej czas i miejsce. Na przykład 10 minut codziennej medytacji kolejnych rozdziałów wybranej Ewangelii. Dawniej można było wracając z pracy wpaść do kościoła. Dziś, niestety, większość kościołów jest zamknięta, gdy nie ma Mszy, z obawy przed złodziejami. No, ale dla chcącego nic trudnego. Nawet z małymi dziećmi w domu, jeśli nie 10, to pięć minut dziennie można wygospodarować, albo przynajmniej w sobotę i niedzielę.

Dla pewnych osób dobrym postanowieniem pozostaje powstrzymywanie się od napojów alkoholowych. Przyznam, że czasem mam wątpliwości co do zasadności kontynuowania akcji: „Sierpień miesiącem trzeźwości”. Wszak to czas wakacji, grillowania, a do kiełbaski w upalny, letni wieczór piwo jak najbardziej pasuje. Naturalnym czasem, by postanawiać samemu abstynencję i zapraszać do niej innych, jest właśnie Wielki Post.

Tego roku w czas wielkopostny warto podjąć jakieś uczynki ascetyczne w intencji wynagradzającej Bogu za bluźnierstwa w naszej polskiej przestrzeni publicznej. Nad ohydą i złośliwą głupotą takich prowokacji jak spektakl „Klątwa” trudno przejść obojętnie. Tu nie chodzi o to, że Bóg się obraził, a my go przeprosimy, ale o to, by na duchowe zło odpowiedzieć duchowym dobrem.

 

Idziemy nr 10 (596), 5 marca 2017 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Profesor teologii na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie
dkowalczyk@jezuici.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter