Zapada zmierzch, ulicą suną auta. Mój stary „fiacior” dużo nie wyciąga, więc spokojnie jadę w sznurku. Nagle oblewa mnie zimny pot, bo pod kołami widzę jadący rower. Jakby wyskoczył spod ziemi. Cyklista ubrany na czarno, rower nieoświetlony, zero odblasku. Otwieram szybę i grzecznie pytam, myśląc, że mam do czynienia z jakimś starszym panem, dlaczego ów cyklista, jadąc w tak bezmyślny sposób, prosi się o niechybną śmierć na jezdni. W ciemności słyszę młodziutki dziewczęcy głos: cyklistka nawet nie sądziła, że jej nie widać, a światełka... właśnie jej ukradli!
Przypadek drugi – okolice Belwederu. Jezdnia mocno schodzi w dół, tuż przede mną rowerzysta. Jedzie dość szybko po jezdni, mimo że obok jest szeroka ścieżka rowerowa. I znów otwieram okno, zwracając uwagę, że jadąc w ten sposób, stwarza zagrożenie. W odpowiedzi słyszę same wulgaryzmy.
Warszawa staje się miastem już nie tyle przyjaznym rowerzystom, ile raczej przez nich opanowanym. Przy braku odpowiedniej infrastruktury, kultury, wiedzy i znajomości przepisów staje się to coraz większym problemem. A nowe przepisy, które właśnie weszły w życie, zapewne niewiele tu zmienią. Rowerzyści nagminnie przepychają się pomiędzy pieszymi na chodnikach, nawet tych zatłoczonych, śmigają zarówno między bezbronnymi i powolnymi staruszkami, jak i między samochodami. Pal licho, jeśli je uszkadzają. Gorzej, że często nie dbają o elementarne bezpieczeństwo. Jeżdżą „na bezczela” i bez obowiązkowego oświetlenia. Z raportu opracowanego przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wynika, że zaledwie 9 proc. rowerzystów używa kasków ochronnych. To akurat ich sprawa. Z punktu widzenia kierowcy czy pieszego ważniejsze jest bezpieczeństwo wspólne. Włodarze miasta i „ekolodzy” promują jednoślady, ale zapominają mówić o obowiązkach, jakie się z tym wiążą.
A przecież jazda na rowerze to także kierowanie pojazdem, co wymusza odpowiedzialność za siebie i innych na drodze! Wymaga choćby minimum myślenia. Biegacze, którzy też opanowali miasto, potrafią jednak zadbać o to, by było ich widać. Ciekawe, kiedy ich śladem pójdą znacznie mniej przewidywalni i przez to bardziej niebezpieczni rowerzyści? Odblask czy małe światełko kosztują znacznie mniej niż życie!
Krzysztof Ziemiec |