23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Odzieranie z kultury

Ocena: 3.3
858

O czym opowiada „W pustyni i w puszczy”, jedna z najbardziej znanych powieści Henryka Sienkiewicza? To zależy od punktu widzenia. Według posła Lewicy Macieja Gduli dzieło to „uczy poczucia wyższości wobec ludzi innych ras, pokazuje, jak celebrować własną kulturę i pogardzać kulturą obcą, oraz uzasadnia dominację silnych nad słabymi”. Według nas, którzy tę powieść czytali i w wielu przypadkach pokochali, „W pustyni i w puszczy” to rzecz o dorastaniu do wyzwań, mierzeniu się z nimi, męstwie, miłości, opiece nad słabszymi, wreszcie o umiłowaniu ojczyzny. Bo przecież Staś żyje tak, jak zalecił mu ojciec, mówiąc: „Słuchaj, Stasiu! Śmiercią nie wolno nikomu szafować, ale jeśli ktoś zagrozi twej ojczyźnie, życiu twej matki, siostry lub życiu kobiety, którą ci oddano w opiekę, to pal mu w łeb, ani nie pytaj, i nie czyń sobie z tego żadnych wyrzutów”. W pewnym sensie „W pustyni i w puszczy” opowiada o drodze do niepodległej ojczyzny, w której Staś i Nel ostatecznie zamieszkali.

Poseł Gdula domaga się usunięcia powieści z listy lektur szkolnych. Twierdzi, że jego córka cierpiała straszliwie, czytając o wielkiej podróży z Port Saidu przez Chartum, Faszodę aż do Mombasy. „Przestańmy męczyć i zatruwać dzieci!” – wzywa, przekonując, że jeśli już czytać „W pustyni i w puszczy”, to tylko „krytycznie, jako przykład ideologii rasistowskiej i kolonialnej”. W tym celu należy ją jednak przesunąć do klas wyższych. Klasy niższe powinny zaś dostać nowe lektury: zamiast „W pustyni i w puszczy” – „Cyryl, gdzie jesteś?” Woroszylskiego, zamiast „Chłopców z placu Broni” – „Wojnę, która ocaliła mi życie”, zamiast „Kamieni na szaniec” – „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Białoszewskiego. Klucz jest więc jasny: zamiast perspektywy bohaterskich, dzielnych żołnierzy, przepełnionych duchem poświęcenia i solidarności, perspektywa ukrywającego się w piwnicy cywila.

Dziś się uśmiechamy, czytając analizy posła Gduli, ale czy jesteśmy pewni, że zdołamy obronić Sienkiewiczowskie arcydzieło? Raz uruchomiona polityczna poprawność nie zatrzymuje się nigdy. Gdula argumentuje w sposób, wobec którego trudno będzie nam przejść obojętnie w coraz bardziej wielokulturowym społeczeństwie. Weźmy takie oto zdanie: „Ta książka po prostu szkodzi, bo wdraża takie odruchy negatywne, czy pełne uprzedzeń wobec osób czarnych, a w polskich szkołach są czarne dzieci. Tego typu treści przedstawione jako kanon, jako coś, co jest klasyką polskiej literatury, która jest uważana za ważną i wartościową, po prostu nie powinno mieć miejsca, bo takie osoby czują się wykluczone, potraktowane źle, czują się stereotypizowane”. Co zrobimy, jeśli rodzice czarnoskórego dziecka uznają, że lektura jest obraźliwa? Taktyki światowej lewicy, zmierzające do przebudowy całego świata, są nieprzypadkowo skuteczne. One są dobrze mierzone i sprzężone choćby z polityką imigracyjną.

Tym bardziej trzeba bronić całości naszego kodu kulturowego. Jeśli zgodzimy się na jego szatkowanie i uśmiercanie wybranych kawałków, nigdy już nie zaznamy spokoju. Lewica zawsze chce więcej, zawsze jest nienasycona. Przecież właściwie w każdej ważnej książce z XIX czy XX w. można znaleźć jakieś – realne bądź urojone – wątki rasistowskie, antysemickie, antykobiece. Weźmy choćby „Lalkę”, która dobrze portretuje napięcia wokół relacji chrześcijańsko-żydowskich, nie szczędząc czytelnikowi cytatów, które dziś nie przeszłyby w żadnej gazecie. Napiętnować można także i cudownego „Robinsona Cruzoe”, bo przecież Piętaszek to dzikus, ludożerca, człowiek pozbawiony logiki, którego dopiero biały rozbitek uczy wszystkiego, co szlachetne. W „Tajemniczej wyspie” pięciu białym bohaterom towarzyszy jeden czarnoskóry, który oczywiście jest służącym. Również lewicowe z ducha książki Astrid Lindgren mogą się nie ostać: główna bohaterka „Dzieci z Bullerbyn” Lisa już w pierwszych linijkach deklaruje, że jest dziewczynką i że widać to gołym okiem. Czyż nie jest to teza wykluczająca w epoce, która – to nie jest żart – likwiduje w sklepach w USA osobne działy odzieżowe dla chłopców i dziewcząt?

Usunąć z listy można wszystko, to ostatecznie nie jest wielki problem. Ale czy nie lepiej potraktować to wszystko, co dostaliśmy po przodkach – i co wytrzymało próbę czasu – jako skarbiec pełen niedoskonałych, ale wciąż wartościowych dzieł? Odzieranie człowieka z kolejnych warstw cywilizacji nie doprowadzi nas do szczęśliwego finału. Bronisław Wildstein porównał to kiedyś do obierania cebuli. Na końcu jest nicość, duchowa i kulturowa pustynia. I zapewne o to chodzi; człowiekiem, który nie ma się do czego odwołać, bardzo łatwo manipulować.

Idziemy nr 11 (802), 14 marca 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter