To Dziecię płonące to Jezus, którego trawi miłość do ludzi. Poeta oddaje głos Dziecięciu: „«Zaledwiem przyszedł na ten świat», powiada, «w ogniu płonę,/ Lecz nikt nie przyjdzie, by w nim grzać swe serce wyziębione!/ Pierś ma niewinna – oto piec, opałem cierń jest goły,/ Miłość to żar, westchnienia – dym, hańba i ból – popioły»”. Dziecię Jezus czeka na odpowiedź miłości ze strony ludzi, na ich zainteresowanie, na otwarcie się na Jego przyjście, na pozbycie się lęku przed Nim i tym, co ze sobą niesie. Podobnie dzisiaj Dziecię Jezus przemawia do nas poprzez los tak wielu dzieci cierpiących, wykorzystywanych, prześladowanych, niechcianych, także tych, które nie zdążyły jeszcze ujrzeć światła dziennego, a już odmawia im się praw człowieka. Szczególnie w Adwencie bardzo wyraźnie widać walkę, jaka prowadzona jest przeciw tym najbardziej bezbronnym, które tak jak Dziecię płonące z wiersza Southwella czekają na miłość ze strony ludzi. Jak wielka walka toczy się o nich, pokazują kolejne demonstracje pro life oraz te opowiadające się za tradycyjną rodziną i broniące praw dzieci do normalnego dzieciństwa. Atakujący prorodzinnych demonstrantów nie próbują już nawet wymyślać jakichkolwiek powodów przeciwko rodzinom, uciekają się od razu do rękoczynów i wyzwisk, jak na przykład w czasie wielkiej „demonstracji dla wszystkich”, która odbyła się pod koniec listopada w Hanowerze, gdzie rodzice bronili swoich dzieci przed ich seksualizacją w szkole. Ze strony zielono-lewicowych kontrdemonstrantów padły wtedy krzyki: „Pie… dzieci”.
W Azji czy Afryce małoletni wykorzystywani są w konfliktach zbrojnych czy do morderczej pracy po kilkanaście godzin dziennie. Inaczej w Europie: tu dzieci wykorzystuje się do przepychania własnej ideologii, bez skrupułów niszcząc przy tym ich psychikę i narażając je na poważne problemy tożsamościowe w wieku dorosłym. Europejskie dzieci, jeśli w ogóle najpierw łaskawie pozwoli się im urodzić, stają się środkiem prowadzącym do celu: ustanowienia nowego porządku moralno-społecznego. Każdego roku jednak przychodzi do nas pośród różnych zawirowań Dziecię Jezus, które przypomina nam o godności każdego człowieka, także tego najmniejszego i najsłabszego. Pomaga nam w walce z mocami ciemności, które nienawidzą życia. Wlewa w nasze serca otuchę i odwagę do dalszej wytrwałej walki w dobrej sprawie.
Bo przecież Ono samo, z miłości do ludzi, poniesie śmierć na krzyżu. Southwell kończy swój wiersz: „«Skoro więc zbawić ludzi mam, a żar mnie straszny spala,/ Roztopię się i własną krwią grzech zmyję, co ich kala». To rzekłszy, Dziecię znikło gdzieś; wyrwany z osłupienia,/ Pojąłem nagle, że jest dzień Bożego Narodzenia”.
Stefan Meetschen |