28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

O co właściwie chodzi?

Ocena: 0
1151

Wielokrotnie w kraju (np. wobec Krystiana Legierskiego) i za granicą (np. wobec Ulrike Lunacek) musiałem bronić przed przedstawicielami politycznego ruchu homoseksualnego prawa do życia nienarodzonych. Na pierwszy rzut oka to bardzo dziwne, że środowiska, które do swoich rewindykacji włączyły „prawo do rodzicielstwa” (co nakazywałoby zakładać, że uważają je za wielkie dobro, a nie za dopust natury), jednocześnie kwestionują powinność ochrony czekającego na urodzenie dziecka. Jednak ten namiętny sprzeciw ma pewną logikę: w działalności politycznego ruchu homoseksualnego nie chodzi o wkomponowanie większej lub mniejszej wyrozumiałości wobec skłonności homoseksualnych w moralny i prawny porządek naszej cywilizacji, ale o wywrócenie jej w całości, o zanegowanie jej chrześcijańskich i naturalnych podstaw.

Gdyby wywodzącym się z „Tygodnika Powszechnego” i „Więzi” organizatorom akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” chodziło o jakikolwiek „pokój” między ruchem homoseksualnym a opinią chrześcijańską, otwarcie przedstawialiby wśród celów swej inicjatywy zmianę wrogiego nastawienia zorganizowanych środowisk homoseksualnych wobec etyki chrześcijańskiej. Nie przemilczaliby konfliktu, jaki w tej sprawie istnieje. Zabiegaliby, żeby postulowany „pokój” przynajmniej częściowo ten konflikt ograniczył. Jednak w tej sprawie milczą. „Ażeby sytuację należycie ocenić – mówił płk Beck – trzeba przede wszystkim postawić pytanie: o co właściwie chodzi?”. No właśnie, o pokój czy o pacyfikację opinii katolickiej?

O co właściwie chodzi? To samo klasyczne pytanie należałoby postawić europejskim federalistom. Kto ma złudzenia, że chodzi o jedność Europy, jedność jej państw i narodów, powinien zastanowić się nad słowami Guya Verhofstadta, który na ostatnim posiedzeniu Parlamentu Europejskiego ogłosił, że chce z Brexitu zrobić „sukces Europy”. Guy Verhofstadt, który cieszy się, że UE pozbywa się brytyjskiego kłopotu, wie, co mówi – to on ma reprezentować Parlament Europejski w rozmowach ze Zjednoczonym Królestwem.

Verhofstadt nie jest wyjątkiem. Jean Asselborn, minister spraw zagranicznych Luksemburga, zaproponował tydzień temu wykluczenie Węgier z Unii, przynajmniej do czasu zmiany obecnego węgierskiego rządu. Asselbornowi nie podoba się polityka imigracyjna Węgier, która przecież ma wymiar nie tylko narodowy, bo Węgry przed nielegalną imigracją bronią nie tylko własnych granic, ale i zewnętrznych granic Unii Europejskiej. Jednak dla Verhofstadta czy Asselborna celem nie jest solidarność wzajemnie wspierających się i szanujących Belgii i Polski, Węgier i Luksemburga, i innych państw Europy, ale użycie instytucji unijnych do liberalnego ujednolicenia naszego kontynentu. Tylko co to ma wspólnego z cywilizacją, którą odziedziczyliśmy?

Kiedy w Parlamencie Europejskim Franz Obermayr niedawno przypomniał, że mija 333. rocznica ocalenia przez Polaków jego ojczyzny i całej Europy przed najazdem tureckim, przewodniczący Martin Schulz zwrócił mu uwagę, by nie uprawiał „propagandy”. To nie jest ich historia. Tylko czy to jest nasza Europa?

Marek Jurek
Idziemy nr 39 (573), 25 września 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter