Odpowiedzialność polityczna każe natomiast przemyśleć kontekst popełnionej zbrodni. Jak do tego doszło? Jak to zahamować? Libijski chaos jest częścią „demokratycznych przemian” zapoczątkowanych „arabską wiosną”; tak jak wojna domowa w Syrii, jak rządy Bractwa Muzułmańskiego i wywołana przez nie destabilizacja Egiptu. Zachód tę kolejną „wiosnę ludów” przyjął z entuzjazmem. „Demokratyczne przemiany” po części otworzyły drogę ekstremistom, po części rozniosły bariery, które do tej pory hamowały postępy ekstremizmu. Zaraz na samym początku „arabskiej wiosny”, po przewrocie w Egipcie, apelowałem, by w sposób szczególny monitorować sytuację wspólnot chrześcijańskich, ich życie i bezpieczeństwo. Jednak dogmatem współczesnej Europy stało się twierdzenie, że nie można w szczególny sposób zajmować się ochroną chrześcijan, można jedynie upominać się o „prawa człowieka”. Oczywiście – dla solidarności i sprawiedliwości można znaleźć wiele synonimów. W tym wypadku jednak owe „prawa człowieka” okazały się formą nie tyle sprawiedliwości, ile obojętności wobec spraw, które angażują naszą odpowiedzialność.
Nie chodzi bynajmniej o to, by o prawach i bezpieczeństwie wspólnot chrześcijańskich jedynie mówić. To prawda, że słowa w niewielkim stopniu ratują ludzi. Właściwie tylko wtedy, gdy stają się początkiem: gdy uruchamiają czyny, budzą reakcje, otwierają oczy i zmieniają świadomość. W wypadku chrześcijan na Wschodzie chodzi o to, by ich życie i bezpieczeństwo stało się zasadniczą przesłanką polityki Zachodu w tym regionie. Zachód powinien wspierać rządy, które szanują chrześcijan, i nie powinien ulegać fatamorganie „demokracji”, która zagraża życiu bezbronnych. Może zresztą Europa odnajdzie siebie, gdy zrozumie tę prostą prawdę. Bezpieczeństwo wspólnot chrześcijańskich, żyjących tam od czasów apostolskich, musi stać się zasadniczą przesłanką polityki Zachodu; przesłanką, o której nie trzeba bez przerwy mówić, ale która wskazuje nam sprzymierzeńców, pomaga rozumieć wydarzenia, określa wyzwania, wobec których należy szukać sojuszników. Stąd tytuł tego komentarza. To nasi bracia, którzy nie mają nikogo prócz nas. Mordowano ich za to, że są tacy jak my. A my nie jesteśmy Charlie. Jesteśmy Koptami.
Marek Jurek |