29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie żal mi Lecha Wałęsy

Ocena: 4.2
1372

Ogłoszenie przez IPN wyników badań dokumentów dotyczących TW „Bolka”, znalezionych w willi gen. Czesława Kiszczaka, potwierdza tylko niezbicie to, co było już dawno wiadomo. Tym agentem komunistycznej bezpieki, który donosił na swoich kolegów i brał za to pieniądze, jest Lech Wałęsa.

Chwała IPN, że rozwiał wątpliwości. Pozostają jednak pytania. Na przykład, czy późniejsza działalność Wałęsy wymazuje – jak by chciał on sam – to, co robił w latach 1970-1976? I czy powinniśmy po chrześcijańsku mu współczuć i go żałować? Nie tylko nie powinniśmy, ale wręcz krzywdę robią mu różni uspokajacze jego sumienia i pochlebcy.

Nie ma żadnego powodu udawać, że nie było tego, co było. To tak nie działa nawet w przypadku łotrów, którzy zostali największymi świętymi.

Nikt nie zapomina św. Piotrowi, że się zaparł Jezusa, św. Pawłowi – że zabijał chrześcijan albo biblijnemu królowi Dawidowi, że posłał na śmierć Uriasza tylko dlatego, że spodobała mu się jego żona Betszeba. Lista podobnych przypadków, nie tylko z Pisma Świętego, jest bardzo długa. I zawsze tajemnica wielkości takich osób objawia się w tym samym: otwartym uznaniu swojej winy i naprawieniu szkód dobrym życiem.

Niestety, Lech Wałęsa ani myśli iść powyższą drogą. Wręcz odwrotnie – wybrał atakowanie i obrażanie wszystkich, którzy mu jego przeszłość pamiętają. Dlatego, choć uważa się za krzywdzonego, w niczym nie przypomina św. Dyzmy – dobrego łotra krzyżowanego obok Jezusa, znajdującego usprawiedliwienie przez uznanie prawdy o sobie. O wiele lepiej przypadek Wałęsy ilustruje fragment Ewangelii o braterskim upominaniu (Mt 18). Jeśli „zgrzeszył”, ale nie słucha upomnień ani w cztery oczy, ani od kilku osób, ani od „Kościoła” – z jakiego to chrześcijańskiego powodu ma nie być dla Polaków „jak poganin i celnik”?

Nie żal mi Wałęsy, kiedy inni zdobyli się na przyznanie do współpracy z SB, opowiedzenie, co robili i przeproszenie tych, na których donosili. A Wałęsa? Zamiast choćby dla przyzwoitości nie rzucać się w oczy i zająć czymś pożytecznym – wciąż opowiada, jak to „od 70. roku prowadził bój, przechytrzył wszystkich i poprowadził naród do zwycięstwa. A zwycięzcy się nie sądzi”.

Nie żal mi Wałęsy, kiedy zamiast słuchać przestrogi Czesława Miłosza, że „spisane będą czyny i rozmowy”, jako prezydent RP wypożyczał dokumenty lustracyjne na swój temat i je niszczył. Nie żal mi go, gdy wspomnę, że świadomie przyczynił się do obalenia rządu Jana Olszewskiego. Nie żal, kiedy w odpowiedzi na pracę magisterską Pawła Zyzaka sprowadzono na wydział historii UJ szykany i kontrole. Kiedy odgraża się, że „jak skończy Wyszkowskiego, to następny będzie Cenckiewicz”. Kiedy – sam wcześniej będąc prezydentem – obraża obecnego prezydenta i chce go oddać pod sąd międzynarodowy. Nie tylko jego, ale całą Polskę, skarżąc się na Polskę w niemieckich mediach i domagając wykluczenia nas z Unii Europejskiej.

Nie żal mi Wałęsy, kiedy wszystko to robi jedynie po to, by ukryć swoją przeszłość. I robi to z Matką Bożą w klapie marynarki.

Nie żal mi Wałęsy także, kiedy jego pełnomocnik w odpowiedzi na rozstrzygnięcia krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna jedyne, co robi, to zapowiada postawienie biegłym Instytutu zarzutów, chce ich przesłuchiwać, by podważyć ich kompetencje i zastąpić innymi biegłymi.

W końcu nie żal mi Wałęsy, a wręcz mam do niego pretensję, ponieważ mógł być w świadomości Polaków bohaterem, który w walce o wolną Polskę popełnił błędy. Tymczasem przez własne wybory stał się bankrutem politycznym, który oszukał miliony Polaków i sam roztrwonił własną legendę.

Czy można Lecha Wałęsę jakoś zrozumieć, usprawiedliwić? Z pewnością nie pomagają mu fałszywi przyjaciele, gotowi wciąż wyświadczać mu niedźwiedzie przysługi.

Jeśli w odpowiedzi na niewątpliwe dowody, że Wałęsa to TW „Bolek”, ks. Grzegorz Kramer SJ dziękuje mu – jak pisze: swojemu bohaterowi – za to, co zrobił dla Polski, a z kolei ks. Kazimierz Sowa pisze: „Panie Lechu, niech Pan się trzyma!” – doskonale wiedzą, że tego typu „pomoc” tylko Wałęsę usztywni w wypieraniu się wszystkiego. I wiedzą o tym traktujący go instrumentalnie publicyści „Gazety Wyborczej”, KOD-erzy oraz Tomasz Lis judzący, że „ma gdzieś jego podpisy sprzed 40 lat, bo hańbą to są podpisy Dudy pod ustawami niszczącymi polską demokrację”.

Kiedy w miejsce Jezusowego, braterskiego upomnienia doświadcza się łechtania własnej próżności, a zamiast pomocy w rozliczeniu się z niechlubną przeszłością lekceważy się lub wręcz afirmuje tę przeszłość – trudno się nawrócić i przyznać do błędów.

Dawidowi Bóg posłał Natana, by pokazał mu jego przewinę. I w ten sposób go uratował. Tego samego, a nie uspokajaczy sumienia i pochlebców, trzeba Lechowi Wałęsie życzyć.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter