19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie wszystko wolno

Ocena: 0
890

Debata, która rozpoczęła się w Polsce po zdjęciu ograniczeń dotyczących wycinki drzew na własnej działce, wykracza swoim znaczeniem poza tę konkretną sprawę. W tle jest bowiem pytanie naprawdę fundamentalne: na ile rozumiemy, że jesteśmy wspólnotą, że aktywność każdego z nas oddziałuje na innych?

Wprowadzone 1 stycznia zmiany pozwalają na swobodne dysponowanie drzewami na własnym terenie, o ile nie chodzi o pomnik przyrody. Nowe prawo ma wielu zwolenników. Część wskazuje na rzeczywiście drakońskie kary obowiązujące wcześniej, część nie ukrywa, że wyznaje prostą zasadę: na swojej działce wolno mi wszystko, a kto sądzi inaczej, ten jest wrogiem wolności, zwolennikiem „komuny” i dyktatury urzędników wydających pozwolenia.

Czy prawo własności rzeczywiście jest święte? Historycznie, w każdym ustroju podlega jakimś ograniczeniom. W feudalizmie na własność i jej właściciela nakładano np. liczne obowiązki militarne. W kapitalizmie też dopuszcza się wyjątki; gdyby było inaczej, pewnie nigdy nie zbudowano by autostrad, które wymagają licznych wywłaszczeń. Wreszcie minerały i woda z mojej działki nie należą do mnie, ale do państwa. Gdy znajdę cenny skarb, muszę go oddać. Nie mogę też budować, co chcę i jak chcę, muszę kierować się planem zagospodarowania przestrzennego, więc i w tym zakresie moja wola jest krępowana. Pełna wolność dysponowania swoją własnością jest więc fikcją. Tak zwany libertarianizm jest kolejną utopią, równie groźną dla społeczeństwa jak komunizm czy inne „izmy”. Nie znaczy to oczywiście, że własności nie należy chronić. Należy, tak jak to czynią porządne demokracje.

Są przypadki, w których wycięcie drzewa nie wpływa na nikogo. Są jednak sytuacje, w których wycinka ma poważne skutki dla sąsiadów bliższych czy dalszych, np. poważnie zmieniając krajobraz, zacienienie, widok. To nie są sprawy błahe, bo w naszym domu czy mieszkaniu spędzamy znaczną część naszego życia i nawet drobna zmiana ma znaczenie. Przeciętny Polak nie żyje w pobliżu wielkiego kompleksu leśnego, ale w pobliżu konkretnych drzew. One są dla niego często ważniejsze niż wielkie puszcze, które widzi zazwyczaj tylko w telewizji.

Żyjemy we wspólnocie, nawet jeśli każdy na swoim. Tysiąc działek na osiedlu to coś więcej niż tysiąc działek – to już wspólna przestrzeń. Skutki tezy, że każdy robi u siebie, na co ma ochotę, widzimy każdego dnia. Polska jest krajem wyjątkowo chaotycznie zabudowanym, nieuporządkowanym, zanarchizowanym. Jeśli chcemy, by nasza ojczyzna piękniała, musimy zaakceptować, że świat nie kończy się na tym, co moje. To nie jest myślenie wschodnie, ale zachodnie. W takich krajach jak Niemcy czy Wielka Brytania nie da się postawić domu wyraźnie innego czy choćby wyższego niż pozostałe w okolicy. U nas „gargamele” sąsiadują z modernistycznymi willami, szlacheckimi dworkami i – bywa – góralszczyzną.

W sprawie prawa o wycince drzew jest jeszcze jeden argument, polityczny. Nowe prawo nieuchronnie doprowadzi do licznych nadużyć i skandali (już o nich głośno). Usuwane są całe kompleksy ważne dla lokalnych społeczności. Znów: to nie są sprawy nieistotne. Wielu ludzi głęboko przeżywa świat przyrody, widząc w nim także Boże dzieło. Zasada „róbta, co chceta” niesie więc ze sobą nieuchronnie liczne konflikty i napięcia – o drzewa, zagajniki, parki. Czy naprawdę w interesie obozu rządzącego leży branie tego typu sytuacji na własne konto? Czy zmieniając kraj – walcząc z oligarchią, kastami, karuzelami VAT-owskimi – Prawo i Sprawiedliwość potrzebuje tego typu złych emocji?

I kolejne pytanie: czy prawica powinna spychać wszystkich myślących o ekologii tradycyjnie – a więc w kontekście ochrony bliskiej i dalszej przyrody, drzew i zwierząt – w objęcia opozycji? Czy konserwatyzm – oznaczający przecież „zachowywanie tego, co jest” – ma oznaczać brutalny stosunek do świata przyrody? Ochrona krajobrazu, nawet w mikroskali, jest przecież nie tyle wyrazem ideologii, ile po prostu zupełnie naturalnej wrażliwości estetycznej.

Skandaliczne przypadki nakładania na biednych ludzi kar liczonych w dziesiątkach tysięcy to nie powód, by wylewać dziecko z kąpielą – a może raczej wyrywać drzewa z korzeniami. Kary można złagodzić albo uelastycznić.

 

Idziemy nr 10 (596), 5 marca 2017 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter