20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Naturalne i nadprzyrodzone

Ocena: 0
2545
Zasada życia bez kłamstwa, współbrzmiąca ze świadectwami św. Jana Pawła II, Zbigniewa Herberta, Aleksandra Sołżenicyna, stanowiła podstawę duchowej szkoły księdza Witolda Andrzejewskiego. Podstawę w tym sensie, w jakim natura stanowi „ziemię żyzną” (por. Łk 8, 8), na której najlepiej rosną i dojrzewają owoce Łaski. Otwartość na prawdę i wewnętrzna uczciwość wytyczały w tej formacji drogę ku ostatecznej Prawdzie, wskazywały sposób życia według niej.

W centrum duchowości księdza Andrzejewskiego była wiara w Zmartwychwstanie Pańskie. A raczej było tam samo Zmartwychwstanie jako początek naszej wiary. Powtarzał nam za św. Pawłem: „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15, 14). Ale ta figura służyć miała – zgodnie z nauką Apostoła – uświadomieniu nam konsekwencji tego, że Chrystus właśnie zmartwychwstał, co przecież potwierdzało tylu ludzi. Chrystus zwyciężył śmierć, a więc Ewangelia jest Prawdą, i nasza wiara oparta jest nie na osobistym upodobaniu, ale na zobowiązujących faktach. Na prawdzie, która nie jest figurą, aluzją, symbolem, ale wyraźnym świadectwem potwierdzającym to, co Chrystus sam mówił o sobie – że jest Bogiem. Obok takiego świadectwa człowiek szukający prawdy przejść obojętnie nie może.

Ksiądz Witold uczył nas więc, że w tym najważniejszym fakcie mają źródło wszystkie prawdy katolicyzmu: wiara w Eucharystię, w sakramenty, w Kościół. Fascynowały go nowe metody duszpasterskie, ale istota jego orędzia była nadzwyczaj tradycyjna, miała niewiele wspólnego z modernistycznym sprowadzaniem religii do uczuć czy subiektywnej tożsamości. Wychowywał nas na świadomie wierzących katolików, uczył pewności świadka.

Oczywiście, po wyjeździe z Gorzowa, a potem z Poznania, widywałem go coraz rzadziej. Ale do końca, nawet wtedy, gdy Szef leżał w chorobie, obezwładniony mnożącymi się chorobami, miałem wrażenie, że się nigdy nie zestarzał. Po prostu Bóg wziął go do siebie, gdy przyszedł czas. Ksiądz Witold do końca zachowywał optymizm i entuzjazm młodego artysty, który odkrył rzeczywistość piękniejszą niż sztuka. Miał ten szczególny dar, który Bóg daje wraz z osobistym nawróceniem: wiara jest czymś ciągle nowym, czymś, co ciągle cieszy i fascynuje i czego nie można zatrzymywać tylko dla siebie. To dlatego Kościół kazał przez wieki powtarzać swym kapłanom, zanim podejdą do ołtarza, że Bóg jest radością naszej młodości. Bo ci, którzy wybrali Życie (J 14, 6) – nie starzeją się. Owszem, ich ciało nie może się oprzeć prawom biologii, ale duch pozostaje młody.

Piszę raz jeszcze o księdzu Witoldzie Andrzejewskim nie tylko ze względów osobistych, nie tylko po to, by spłacić duchowy dług. To również kwestia powinności narodowej. Szef był jednym z tych, którzy tworzyli naszą historię, gdy wydawało się, że historia Polski już się skończyła. Właśnie dlatego ani o nim, ani o innych, którzy pracowali tak jak on – nie wolno nam zapomnieć.

Marek Jurek
Idziemy nr 8 (491), 22 lutego 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter