Kiedyś, 36 lat temu, kiedy krakowski kardynał Karol Wojtyła został papieżem, wydawało się nam, że to największe wydarzenie naszego życia. Polak, jeden z nas, ktoś stąd, został następcą św. Piotra. Niektórzy przeczuwali, że od tego momentu już nic nie będzie takie samo, ale nic jeszcze wtedy nie rozumieliśmy.
Przez niemal 26 lat jego pontyfikatu co i raz sądziliśmy, że przeżywamy najważniejsze momenty naszego życia. A one były zaledwie początkiem wydarzenia, o którym nawet się nam nie śniło, że możemy być jego świadkami.
Teraz, oficjalnie od 27 kwietnia 2014 r., wiemy, że zostaliśmy przez los obdarowani w zupełnie niesłychany sposób: znaliśmy świętego, spotykaliśmy go, braliśmy za ręce, przyjeżdżał do nas i my jeździliśmy do niego, mówił do nas – i mówił za nas.
Wśród nas żyją ci, którzy chodzili z nim do szkoły, grali z nim w teatrze, chodzili po górach, przyjmowali z jego rąk sakramenty, w tym święcenia kapłańskie czy biskupie.
Zostawił nam wielkie zadania. Teraz właśnie się rozstrzyga, czy je podejmiemy.
Barbara Sułek-Kowalska |