Jak w każdej wspólnocie religijnej, także w „niedzielnych zgromadzeniach” ważny jest aspekt wspólnotowy. Poza tym, w swojej formie zgromadzenia bardzo zbliżone są do chrześcijańskiego nabożeństwa. Uczestnicy śpiewają, słuchają lektury, biorą udział w medytacji, jest nawet zbierana taca na potrzeby wspólnoty. Motto „kościoła” Jonesa brzmi: „Żyj lepiej, pomagaj częściej, więcej się zadziwiaj”. Przy czym, jak podkreśla założyciel, w jego wspólnocie chodzi o celebrację życia bez jakiegokolwiek odniesienia do Boga, o radosne przeżywanie więzi wspólnotowych bez dogmatów i bóstwa. W Wielkiej Brytanii wspólnoty zgromadzeń niedzielnych istnieją w dziesięciu miastach, w USA również w dziesięciu i w Australii w sześciu. Intencją założyciela jest jednak, aby zgromadzenia bez Boga stały się ruchem globalnym, dlatego do września bieżącego roku planowanych jest otwarcie kolejnych 100 wspólnot w różnych metropoliach na świecie, w tym w Berlinie, a docelowo 400 na wszystkich kontynentach.
|
Jones twierdzi: „Ludzie, którzy chodzą do kościoła, są zdrowsi, bogatsi, żyją dłużej i są szczęśliwsi” – i to wszystko prawda. Tyle że chodzi o Kościół Jezusa Chrystusa, a nie Sandersa Jonesa czy kogokolwiek innego. Taka wspólnota, która w ogóle nie jest żadnym kościołem i nie powinna uzurpować sobie tej nazwy, wcześniej czy później wypełni się duchem czy to skrajnego ateizmu, czy kultu jednostki, na przykład założyciela, czy innej jeszcze formy idolatrii.
Bo w duchowości nigdy nie ma pustki i postawy neutralnej. Tym bardziej ambicje Jonesa zdobycia całego świata dla tych neutralnych zgromadzeń niedzielnych powinny wyzwalać w chrześcijanach jeszcze większą gorliwość głoszenia jedynej prawdziwej radości życia doczesnego i przyszłego, która płynie tylko i wyłącznie z wiary w Syna Bożego.
Stefan Meetschen |