I chociaż na uroczystości obecny był zarówno nuncjusz apostolski w Hiszpanii, jak i przewodniczący Episkopatu, to jednak zrezygnowano z tradycyjnej przy tej okazji Mszy Świętej. Ponadto Filip VI przysięgał na konstytucję, a nie na Biblię. Zabrakło również krzyża. Chodziło ponoć o to, aby zachować zasady państwa świeckiego, a nie religijnego. Nigdy wcześniej jednak przysięga na Biblię i odwoływanie się do Boga, jako mocodawcy władzy królewskiej ziemskiego monarchy, nie stanowiło problemu. Bo przecież wszelka władza pochodzi od Boga, o czym wiedzieli wszyscy dotychczasowi królowie, łącznie z ojcem Filipa VI noszącym tytuł: Juan Carlos I Burbon z Bożej łaski król Hiszpanii (to, że styl jego życia nie bardzo przystawał do chrześcijańskiego władcy to już inny temat).
Ponadto, tak już praktycznie patrząc, to właśnie religia katolicka scalała przez wszystkie te lata po upadku dyktatury generała Franca hiszpańskie prowincje, hamując ich separatystyczne zapędy. Wie o tym dobrze również nowy król, który na swoją pierwszą oficjalną podróż wybrał Watykan i spotkanie z papieżem Franciszkiem. Papież wszak gorąco popiera jedność Hiszpanii. Zatem Filip VI nie jest nawet w swojej poprawności politycznej konsekwentny, próbując zadowolić po trochu wszystkich, a tym samym, rezygnując z tego, co najważniejsze – ze swojej tożsamości.
Podobnie nowoczesna w kwestiach światopoglądowych okazała się stateczna i znana z pielęgnowania tradycji królowa Elżbieta II. Dokładnie przed rokiem brytyjska monarchini podpisała projekt ustawy o małżeństwach tej samej płci, przyjętej wcześniej przez Izbę Gmin i Izbę Lordów. Tym samym umożliwiła zawieranie jednopłciowych małżeństw na terenie Anglii i Walii, podczas gdy już od 2005 r. możliwość zawierania związków partnerskich obowiązuje w całym Zjednoczonym Królestwie i posiadają one na dobrą sprawę niemal takie same prawa, co małżeństwa. Skoro 87-letnia królowa dopasowuje się do mainstreamowych trendów to, co się dziwić o połowę młodszemu Filipowi VI wychowanemu na fali rewolucji seksualnej z 1968 r. Niektórzy twierdzą, że rezygnacja z obrzędów katolickich podczas zaprzysiężenia hiszpańskiego króla miała na celu również obcięcie wydatków, z uwagi na szalejący w kraju kryzys. Zresztą, ze względów finansowych, wielu obywateli europejskich monarchii wypowiada się przeciwko utrzymywaniu z podatków rodzin królewskich.
Dobrze, że Polska nie ma tego dylematu. Nie tylko dlatego, że jest republiką, ale raczej dlatego, że jest monarchią już od ponad 350 lat. Taką, w której podatnicy nie muszą utrzymywać swojego władcy. Bo to właśnie ich Władczyni od stuleci dopomaga swoim poddanym, chroniąc ich przed atakami najeźdźców, przywracając traconą, co i raz niepodległość, broniąc przed niebezpieczeństwem nowych ideologii. Taka właśnie jest ta ich Królowa Polski – nie goni za duchem czasów, ale zawsze pozostaje wierna sobie. I swojemu ludowi, który ustami króla Jana Kazimierza obrał Ją za swoją Władczynię: Maryja – moja ulubiona Królowa.
Stefan Meetschen |