29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Miłe zaskoczenie

Ocena: 4.6889
1114

Tegoroczny listopad zaowocował w Polsce paroma wydarzeniami, które dają nadzieję. Z braku miejsca skupię się głównie na tym, co działo się na forum kultury.

Na początku trzeba zauważyć wejście na ekrany kin filmu „Prorok” w reżyserii Michała Kondrata, poświęconego konfrontacji Prymasa Tysiąclecia z systemem komunistycznym w latach 1956–1970. Chodzi o czas od uwolnienia kard. Stefana Wyszyńskiego z internowania w październiku 1956 r. do upadku rządów Władysława Gomułki na fali protestów robotniczych na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Reżyser ukazuje pełne napięcia zderzenie dwóch światów: tego, w którym zło dobrem się zwycięża, reprezentowanego przez Prymasa, i tego, w którym przemocą, kłamstwem i podstępem dąży się do upodlenia i zniewolenia Polaków, a uosobionego w postaciach Władysława Gomułki, Zenona Kliszki, Józefa Cyrankiewicza i innych dygnitarzy PZPR. Finałem wieńczącym dzieło tych ostatnich jest krwawa pacyfikacja robotników w Gdyni. Owocem wiary i cierpień Prymasa jest wybór nieszablonowego kard. Karola Wojtyły na papieża.

Krytycy zarzucają dziełu Kondrata, że jest czarno-białe, od początku w nim wiadomo, kto jest dobry, a kto zły, że „stworzył” z Prymasa Tysiąclecia postać pomnikową. Reżyser rzeczywiście przyjął jasne rozróżnienie między dobrem i złem, typowe dla klasycznego westernu, w którym szlachetny szeryf bierze na siebie obronę miasteczka przez bandą zbirów. Ale to nie znaczy, że westerny są kiepskie. Prymas zaś naprawdę był postacią pomnikową i nieraz udowodnił, że gotów jest poświęcić się za Kościół i naród. Gdyby komuniści znaleźli jakikolwiek pretekst do zdyskredytowania Prymasa, użyliby go z pewnością.

Może wielu z nas, którzy osobiście znaliśmy Prymasa, jakąś scenę pokazałoby inaczej. Pokazujmy! Mamy wolność. Póki co Michałowi Kondratowi, którego wcześniejsze realizacje były dokumentami, czasem fabularyzowanymi, za ten wreszcie naprawdę kinowy film fabularny należą się wyrazy uznania. To kolejny od beatyfikacji Prymasa film o nim (po ubiegłorocznym filmie „Wyszyński. Zemsta czy przebaczenie”), który dowodzi, że kard. Wyszyński może mieć godne miejsce jako bohater w kulturze masowej.

Drugim zaskakująco pozytywnym akcentem w kulturze był wernisaż obrazów powstałych w odpowiedzi na inicjatywę środowiska Teologii Politycznej i diecezji warszawsko-praskiej „Namalować katolicyzm od nowa” (s. 12). Tym, którzy nie obejrzawszy dzieł wybitnych polskich artystów, już publikowali kąśliwe felietony, przypisując inicjatorom akcji zamiar unieważnienia dotychczasowych przedstawień Jezusa Miłosiernego, wyjaśniam, że mocno się zagalopowali. Dariusz Karłowicz z Teologii Politycznej i bp Jacek Grzybowski z diecezji warszawsko-praskiej rzeczywiście postawili przed artystami karkołomne zadanie namalowania obrazu na bazie własnego odczytania „Dzienniczka” św. s. Faustyny, bez inspirowania się tymi najbardziej rozpowszechnionymi dziełami Eugeniusza Kazimirowskiego i Adolfa Hyły. Te ostatnie są na tyle powszechnie związane z kultem Bożego Miłosierdzia, że wielu uznało je za „kanoniczne”. Powstałe dzieła mniej czy bardziej różnią się od znanych dotychczas, z którymi najbardziej jeszcze koresponduje obraz Krzysztofa Klimka. Najbardziej głęboki i wręcz mistyczny – w moim odbiorze – jest z kolei obraz Artura Wąsowskiego, ukazujący Chrystusa w mandorli Bożego Miłosierdzia. Który z nich przyjmie się jako towarzyszący publicznym nabożeństwom? To zweryfikuje życie.

Wartością samą w sobie jest zaangażowanie wybitnych twórców do czysto religijnego projektu. Jak mówił na wernisażu Dariusz Karłowicz: „Dzisiaj malowanie obrazów religijnych wymaga od artysty więcej odwagi niż bieganie na golasa po ul. Stolarskiej w Krakowie”. Sukcesem jest przełamanie mitu nieprzezwyciężalności wzajemnego dystansowania się kultury i Kościoła. Kościół od wieków był największym mecenasem dobrej sztuki i według dokumentów soborowych ma takim pozostać – przypominał o tym bp Jacek Grzybowski. Skala zainteresowania ze strony krakowskiego środowiska artystycznego wernisażem zorganizowanym przez środowiska intelektualno-kościelne z Warszawy pokazała, jak bardzo jest to nośna i potrzebna inicjatywa. Oby zwiastowała chrześcijańską wiosnę w kulturze.

Wiara potrzebuje kultury jako środka wyrazu oraz narzędzia uszlachetniania człowieka i świata. Kultura jest barometrem żywotności wiary. Sama zaś potrzebuje wiary jako inspiracji, aby nie zatracić najważniejszych treści i nie popaść w miałkość. Dobrze, że zaczynamy to znowu rozumieć.

Idziemy nr 47/2022

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
henryk.zielinski@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter