Orzeczenie Trybunału o prawie do życia dzieci niepełnosprawnych zostało w końcu opublikowane i weszło w życie. Na naszych oczach powtarza się jednak sytuacja z ostatnich dni października. Pod Trybunałem rozruchy antykonstytucyjne, hasła otwarcie zaprzeczające ludzkiej godności nienarodzonych, a władza milczy i się przygląda, choć gołym okiem widać, że rozgrywa się walka o sumienia Polaków.
Jeśli nie chcemy, by w społeczeństwie utrwalano przekonanie, że Trybunał „narzucił i zakazał”, to trzeba publicznie mówić, kogo i dlaczego chronimy. Prezydent, mimo wielokrotnych apeli, nie zabrał głosu w telewizyjnym orędziu. Od Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego, Andrzeja Dudy mamy prawo oczekiwać też prostego stwierdzenia, że aborcjonizm jest najbardziej odrażającą współczesną ideologią dyskryminacji. To jest właściwy punkt wyjścia do oceny ulicznych kampanii nienawiści przeciw prawu do życia.
Milczeć miałaby powody opozycja, jednak woli po raz kolejny się kompromitować. Marszałek Kidawa-Błońska oświadczyła, że „pseudotrybunał opublikował pseudowyrok”. Trzeba więc ciągle przypominać, że nieszczęsny konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego (w który tak łatwo i chętnie wciągnął się PiS) zainicjowała Platforma Obywatelska, z kluczowym udziałem kierującej Sejmem marszałek Kidawy-Błońskiej. 8 października 2015 r. Sejm nielegalnie powołał Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę na miejsca w Trybunale Konstytucyjnym, które wygasały dopiero po odbywających się dwa tygodnie później nowych wyborach. W ten sposób PO chciała pozbawić uprawnionego wpływu na kształt Trybunału nawet nie nową większość parlamentarną, ale po prostu Polaków, którzy przestali ją popierać.
Wtedy precedensowo łamali reguły powoływania Trybunału Konstytucyjnego, dziś dalej obrażają tę instytucję i atakują porządek konstytucyjny jako taki. TK w uzasadnieniu orzeczenia broniącego dzieci niepełnosprawnych bardzo klarownie wyjaśnił, że jedynie podtrzymuje stanowisko przyjęte już 28 maja 1997 r., gdy na czele Trybunału Konstytucyjnego stał profesor Andrzej Zoll. Te względy konstytucyjne dla opozycji są jednak bez żadnego znaczenia, bo w Konstytucji nie od dziś widzą jedynie regulamin walki o władzę.
Wracając jednak do samej władzy – być może milczy, bo uważa, że ordynarne ekscesy aborcjonistów skompromitują solidaryzującą się z nimi opozycję. Jeśli za biernością władzy miałby stać taki chytry plan, trzeba przestrzegać przed krótkowzrocznością polityki zredukowanej do gry wyborczej. Można wygrać wybory, a przegrać walkę o przyszłość narodu. Po rewolucji 1968 r. w Stanach Zjednoczonych i we Francji wybory wygrywała prawica, jednak stopniowo zaczynała realizować agendę skrajnej lewicy, począwszy od decyzji Sądu Najwyższy USA z 1973 r. i wprowadzenia krótko potem ustawodawstwa aborcyjnego we Francji, przez pierwszy rząd Chiraca. Tak się dzieje, gdy władza wstydzi się zasad, o które powinna walczyć w debacie publicznej.