23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kto zyskał na kryzysie

Ocena: 0
2664
Styczniowe wybory w Grecji przyniosły zdecydowane zwycięstwo koalicji Syriza, będącej zlepkiem lewicowców wszelkiej maści, od komunistów aż po anarchistów. Do większości zabrakło tej formacji ledwie dwóch głosów, ale bez trudu znalazła ona koalicjanta, zresztą wyraziście prawicowego, nastawionego bardzo antyniemiecko (Niezależni Grecy). Lider Syrizy Aleksis Cipras zasiadł w fotelu premiera; ma charyzmę, pewność siebie i jest najmłodszym premierem Grecji od 1865 roku (w tym roku skończy 41 lat).

W normalnym warunkach zwycięstwo lewicy, zwłaszcza tak twardej, przyjęlibyśmy z dużym niepokojem, a nawet ze smutkiem. Tym razem jednak sprawa wydaje się bardziej złożona. Głosowanie w Grecji było referendum w sprawie drastycznego programu oszczędnościowego, narzuconego przez tzw. trójkę, a więc Unię Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. W zamian za 240 miliardów euro pomocy Ateny zmuszono do głębokich cięć, redukcji zatrudnienia i wyprzedaży majątku narodowego. Ze skutkiem więcej niż mizernym: dług nie zmalał, lecz znacznie wzrósł – do poziomu 175 proc. PKB (na początku kryzysu był o 50 punktów procentowych niższy), a samo PKB zmalało o 26 proc. Pamiętajmy, że gdy na Zachodzie spadek wynosi 1-2 proc., mówimy o dotkliwej recesji. W jedenastomilionowym kraju pół miliona ludzi żywi się w kuchniach dla biednych, a bezrobocie wynosi 24 proc. Wśród młodzieży jest to aż 60 proc., czyli młodzi Grecy właściwie nie mają żadnych szans na pracę. Nic dziwnego, że Cipris w kampanii wyborczej mówił nie o kryzysie gospodarczym, ale o „kryzysie humanitarnym”.

Nikt nie przeczy, że Grecy ponoszą dużą część winy za obecne kłopoty. Przez dekady budowali system, w którym budżetowe pieniądze były partyjnym łupem, rozdawanym klientom poszczególnych ugrupowań. Tak dzielono posady, renty, emerytury, trzynastki, czternastki, ulgi podatkowe. Tego typu lekkomyślność w normalnych warunkach skończyłaby się szybko dość przewidywalnie – stagnacją poziomu życia, dewaluacją waluty, może tymczasowym bankructwem. Warunki nie były jednak normalne: niekonkurencyjnej greckiej gospodarce podarowano, a wręcz wciśnięto walutę euro, a tym samym zabójczo tani kredyt (tani, bo oparty na parametrach niemieckich, a nie greckich). Politycy znad Morza Egejskiego uznali więc, że piekła nie ma, i jeszcze hojniej rozdawali przedwyborcze profity. Aż doszli do przepaści, znad której nie dało się już zawrócić. Przynajmniej część winy za grecką zapaść ponoszą więc ci, którzy w sposób wręcz szaleńczy wymyślili jedną walutę dla gospodarek bardzo różnych, zupełnie do siebie niepodobnych.

Cipras wygrał i próbuje wyprowadzić kraj z pułapki. By pokazać, że nie żartuje, wstrzymał prywatyzację portu w Pireusie, podniósł o 30 proc. płacę minimalną i wstrzymał zwolnienia w administracji. Chce też renegocjować umowy kredytowe z Europą, by powiązać tempo spłaty zadłużenia ze wzrostem gospodarczym. Na umorzenie części długu nie może chyba liczyć, bo Bruksela i Berlin boją się, że zachęciłoby to do buntu inne zadłużone kraje – Portugalię, Hiszpanię i Włochy. Już dziś wydaje się pewne, że coś jednak uzyska – zapewne obniżenie oprocentowania, rozłożenie spłaty na kolejne dekady, złagodzenie warunków pomocy. Bo w Europie wciąż obowiązuje zasada, że tym, którzy mają odwagę postawić się możnym, tym, którzy żądają więcej, ostatecznie oferuje się ustępstwa. Zwłaszcza wówczas, gdy są zdeterminowani.

Grecy doskonale wyczuli tak zdefiniowaną stawkę wyborów. Trwając przy dotychczas rządzącej Nowej Demokracji, nie mogli spodziewać się niczego dobrego. W tej konkretnej sytuacji tylko zwycięstwo lewicowej Syrizy przywracało ich państwu podmiotowość. Bo w przypadku peryferyjnych państw Europy podmiotowość, a może i niepodległość, staje się towarem coraz bardziej deficytowym. Krajom tym – a więc i Polsce – wolno prowadzić dowolną politykę, pod warunkiem, że nie narusza ona interesów Berlina i może kilku innych stolic. Nieprzypadkowo przecież w kolejnym kryzysowym roku 2014 Niemcy pobiły następny rekord: ich nadwyżka w bilansie handlu zagranicznego sięgnęła 285 miliardów euro. To więcej, niż osiągnęły razem Chiny i Arabia Saudyjska...

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 6 (489), 8 lutego 2015 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter