Wyborcze starcia w stolicy są najbardziej prestiżowe w nadchodzących wyborach samorządowych. Warszawa to wielka władza i potężne pieniądze. Zwycięzca nie tylko awansuje do pierwszej ligi politycznej, ale także będzie miał, w perspektywie paru lat, otwartą drogę do najwyższych urzędów w państwie. Tę drogę przeszedł Lech Kaczyński, a i Hanna Gronkiewicz-Waltz mogła myśleć np. o premierostwie, przynajmniej do czasu wybuchu afery reprywatyzacyjnej.
Kampania jeszcze oficjalnie nie ruszyła, ale kandydaci już walczą na całego. Faworytem wciąż jest Rafał Trzaskowski. Trzeba pamiętać, że w stolicy wybory prezydenckie w 2015 r. wygrał Bronisław Komorowski. Dziś też pewnie by wygrał, bo przecież ostatnie trzy lata przyniosły mobilizację elektoratu lewicowego i liberalnego, przerażonego rządami PiS. Nie znaczy to, że Patryk Jaki nie ma szans. Zwycięstwo zależy jednak nie tylko od niego samego, ale i od tego, jak będą wiały polityczne wiatry w całej Polsce. Sondaże wskazują jasno, że gdy PiS dominuje wyraźnie i ma dobrą passę, Jaki dogania Trzaskowskiego, a różnica między nimi maleje do kilku punktów. Gdy PiS wpada w turbulencje, kandydat PO prowadzi różnicą nawet kilkunastu punktów.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 31 (669), 5 sierpnia 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 15 sierpnia 2018 r.