Gdyby Gruchalski i jemu podobni nie pamiętali, o kogo chodzi, to przypominam, że chodzi o ks. Jerzego Popiełuszkę. Oprawcy pobili go do nieprzytomności. Potem ich szef, Grzegorz Piotrowski, rozkazał: „Kamulki do nóg!”. Przywiązali zatem worek z kamieniami do nóg księdza, którego dodatkowo związali tak, że sznury biegły wzdłuż kręgosłupa od szyi do rąk i do podkurczonych do tyłu nóg. Każdy ruch ofiary zaciskał pętlę na gardle. „Tylko woda” – stwierdził Piotrowski. Zmaltretowanego księdza Jerzego utopili w Wiśle koło Włocławka. Był październik 1984 roku. I oto po 30 latach mamy Gruchalskiego, który chce być reprezentantem Polski w Unii Europejskiej, a do swej kandydatury przekonuje przez snucie wizji topienia w Wiśle kukły księdza. Bo skumał, że w Warszawie jest jakaś część wyborców, którym podoba się prymitywna antykatolicka agresja. Pozostaje żywić nadzieję, że oprócz kompanów od topienia kukły księdza nikt na Gruchalskiego nie zagłosuje.
Dla komunistów w Polsce wrogiem numer jeden był zawsze właśnie katolicki ksiądz. Z badań historyków wynika, że w latach 1944-56 różne formy represji, w tym uwięzienia i mordy, spotkały około tysiąca kapłanów, z kard. Stefanem Wyszyńskim na czele. Księży prześladowano do końca upadku komuny. W latach 80. zostało zamordowanych najprawdopodobniej ośmiu kapłanów, z czego trzej – księża Niedzielak, Suchowolec, Zych – w roku 1989 (!). Po upadku komuny nowe elity rządzące, czyli dogadani z komunistami opozycjoniści, nigdy nie chciały rzetelnego wyjaśnienia tych śmierci. To między innymi gruba kreska wobec komunistycznych zbrodni stworzyła sytuacje, w której możliwy jest ktoś taki jak Gruchalski.
Tama we Włocławku, gdzie zginął bł. ks. Jerzy Popiełuszko
Trzeba jednak przyznać, że jego pomysł, by topić kukłę księdza w Wiśle, dość powszechnie został skomentowany jako głupi. Nie były nim zachwycone nawet władze SLD. Tyle że po takim wybryku kandydat powinien po prostu wylecieć z listy wyborczej. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby jakiś kandydat zaproponował zabawę w wieszanie kukły komucha na latarni albo w palenie kukły chciwego Żyda, albo też – aż strach pomyśleć – w patroszenie kukły geja-aktywisty.
Cała sprawa pomysłu Gruchalskiego to przykład smutnej degeneracji w naszym życiu społecznym. Ale możemy też spojrzeć na nią głębiej, a mianowicie w świetle męki Jezusa Chrystusa, której opis czytamy w kościołach w Niedzielę Palmową i w Wielki Piątek. Historia zaprzaństwa, manipulacji i głupoty nigdy się nie skończyła. Ale trwa też inna historia: prawdy, przebaczenia i miłosierdzia. Ostatnimi publicznymi słowami księdza Popiełuszki było rozważanie do bolesnych tajemnic różańcowych (Bydgoszcz, 19 X 1984). Refleksję o piątej tajemnicy, ukrzyżowania Jezusa, zakończył wezwaniem: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”. Taką modlitwę możemy zanosić za wstawiennictwem błogosławionego księdza Jerzego. Możemy też zastanawiać się, jak dziś ksiądz Popiełuszko rozumiałby zwyciężanie zła prawdą i dobrem. Pomyślmy o tym, kiedy w wielkotygodniowy czas będziemy adorować Ukrzyżowanego.
Dariusz Kowalczyk SJ |