Znacznie mniej lubię spacery w centrum historycznym Berlina, Hamburga czy Frankfurtu. Pośród starych kamienic odkrywam równie piękne, zabytkowe kościoły, czy to katolickie, czy protestanckie. Niestety nazbyt często próżno w nich szukać Gospodarza ukrytego w Tabernakulum. Z zewnątrz przypominają jeszcze świątynie, ale nie służą już celebrowaniu Eucharystii. Można w nich za to wypić kawę, zarezerwować pokój na noc, posłuchać koncertu, poczytać książkę, zwiedzić wystawę. Wątpliwa to przyjemność dla chrześcijanina, dla katolika. Na Zachodzie jest to palący problem: co zrobić z pustymi kościołami? Diecezji nie stać na utrzymywanie zabytkowych kościołów, w których nie ma parafii. A parafii nie ma, bo nie ma wiernych. Dlatego diecezje przeprowadzają tzw. Fusionierung, czyli łączą kilka parafii w jedną, ale Eucharystię sprawuje się w jednym kościele.
A pozostałe świątynie? Nie tylko w Niemczech, ale również w Holandii, Belgii, Francji? Zarówno Kościół katolicki, jak i protestancki są zgodne co do jednego: świątyń nie można sprzedawać innym wyznaniom. Zdarzało się to dotychczas bardzo rzadko, jak na przykład pod koniec ubiegłego roku w Hamburgu, gdzie przez niedopatrzenie ewangelicki kościół Kapernaum został sprzedany gminie islamskiej i zamieniony na meczet. No cóż, uważam, że lepiej się w budynku kościelnym modlić, bo przecież chodzi o tego samego Boga, niż na przykład tańczyć. Bo i na dyskoteki czy kluby są kościoły przerabiane, jak na przykład w Holandii. W Niemczech kościoły przerabia się ostatnio bardziej z wyczuciem, na domy opieki czy spokojnej starości, co przypomina mi sceny z powieści Evelyna Waugha. Najchętniej diecezje sprzedają jednak kościoły instytucjom kulturalnym, coraz częściej z musu także inwestorom z branży restauracyjnej. Mnie jakoś by nie przeszedł przez gardło sznycel serwowany przy stoliku w prezbiterium. A to podobno jest najchętniej wybierane przez gości miejsce. I najdroższe.

Jeden z kościołów w Amsterdamie zamieniono na galerię
Niejaką pociechą napawa to, że zamieszczony w kwietniowym numerze czasopisma Reader’s Digest sondaż wykazał, iż 80 proc. Niemców wyobraża sobie sprzedaż pustych kościołów tylko na cele kulturalne. Osobiście może i koncertu mógłbym wysłuchać. Ale po co miałbym to robić w kościele zamienionym na salę koncertową, skoro od dawien dawna koncerty odbywały się w świątyniach, również, a może przede wszystkim, na chwałę Panu, a przy okazji ku pokrzepieniu serc wiernych. Jest jeszcze inny pomysł na to, co zrobić z pustymi kościołami. Od wielu lat daje temu wyraz kardynał Joachim Meisner, metropolita Kolonii, który robi, co tylko możliwe, aby po prostu zapełnić je wiernymi. I już nie trzeba będzie ich sprzedawać.
Najpierw dzięki Światowym Dniom Młodzieży kościoły w Kolonii wypełniły się wiernymi na Eucharystii i adoracji. I nie był to tylko jednorazowy zryw. Zawiązały się różne wspólnoty modlitewne, które spotykają się od tego czasu regularnie i zapełniają kolońskie kościoły w celach duchowych, transcendentnych, a nie rekreacyjno-kulturowych. Kardynał Meisner idzie dalej. W czerwcu Kolonia będzie gościć Krajowy Kongres Eucharystyczny. Okazją ku temu jest również 1700. rocznica powstania archidiecezji. Kongres Eucharystyczny zajmie się trzema sprawami: Eucharystią, adoracją i kerygmatem. Do pierwszych dwóch zadań niezbędne są kościoły. Intuicja metropolity Kolonii jest bezbłędna: zawsze tam, gdzie kładziono największy akcent na sprawowanie Eucharystii, kościół, jako wspólnota i jako budynek, miał się dobrze. Bo w końcu liczy się tu Boski pokarm.
![]() | Stefan Meetschen |