Ostatnio, w walentynkowy wieczór, spotkałem w metrze równie uroczą, ale znacznie młodszą, bo gimnazjalną młodzież. Też nie przebierała w słowach, a nastoletnie kobietki wyraźnie wyprzedzały kolegów. Wulgaryzmy były wzmacniane i akcentowane. I nawet zwrócenie uwagi przez jednego z rosłych pasażerów niczego nie zmieniło... Cóż, taki podatek płacimy za zmiany, jakie szybko zachodzą w naszym otoczeniu. Rodzice winni są tu najbardziej, także ci, którzy się starają, bo życie przyspiesza, a przez to się brutalizuje. A język ojczysty zarasta, u jednych bagnem – u innych ostem.
Wyróżniony niedawno nagrodą im. Aleksandra Gieysztora prof. Franciszek Ziejka w wygłoszonym na Zamku Królewskim podziękowaniu wiele miejsca poświęcił właśnie naszej mowie ojczystej. Jako naród nauczyliśmy się na nowo dbać o nasze zabytki i traktować je jako ważny element naszej narodowej spuścizny – powiedział – ale z językiem jest coraz gorzej. Polszczyzna, o którą w czasie zaborów czy okupacji dbało wielu naszych przodków, dziś jest w odwrocie. A przecież zabrać można człowiekowi wszystko, ale duszy i języka zabrać nie mogą!
To język nas wyróżnia. Świadczy o naszym poziomie i naszej przynależności narodowej. A wszechogarniająca jego wulgaryzacja, zachwaszczenie obcymi zwrotami, język korporacyjny czy nowomowa jak rak nasilają nasze zagubienie i brak poczucia sensu. Niebezpieczne jest to, że w ten sposób fałszuje prawdę o nas i otaczającej rzeczywistości. Już nie jesteśmy obywatelami, tylko konsumentami, a nawet prosumentami! Nie ma małżonka, tylko jest partner. Są dobrzy „nasi” i absolutnie źli, którzy nie są „naszymi”. Język niepostrzeżenie eliminuje te „niekorzystne” z punktu widzenia danej grupy pojęcia i tych „niepotrzebnych” bliźnich. Dziś wolność, wolny wybór, niezależność, moralność, tolerancja, równość mają już wiele znaczeń...
Czy starszym czytelnikom takie pojęcia, jak standaryzacja, dyskurs, konsumpcja, wzrost, wydajność, efektywność, produktywność, kontrola nie brzmią złowieszczo znajomo? W komunizmie mówiono tak, opisując klasę robotniczą. Czy dziś w ten sposób nie opisuje się nowej klasy?
Dbajmy o język polski, o jego kulturę i czystość, bo to w efekcie troska o nas samych i naszą narodową kulturę, historię i spuściznę. Inaczej będziemy duchowymi karłami. I przeciwstawiajmy się też nowomowie – dla zdrowia. Po właściwym komunikowaniu ich poznacie.
„Czy warto być dobrym” – spotkanie z Krzysztofem Ziemcem wokół książki jego autorstwa poprowadzi Ewelina Steczkowska. 24 lutego, godz. 20.15, Stary BUW, ul. Krakowskie Przedmieście 62/68, zaprasza Soli Deo.
|