29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Jak mąż stanu

Ocena: 3.775
992

Andrzej Duda odesłał do ponownego skonstruowania dwie – tu określenie na wyrost – przygotowane przez PiS ustawy: o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym. Niestety stało się to w momencie mocnego rozhuśtania społecznych emocji i prób fałszywego podzielenia Polaków na przyklaskujących partii rządzącej niezależnie od jej poczynań oraz tych, których jedynym celem jest „obcych” u władzy zmienić na „swoich”.

Trudno w takim momencie zachować umiar oraz przyjąć, że naprawianie Polski po ośmiu latach rządów PO może dokonywać się bez wszczynania wojny domowej. I być może tym trzeba tłumaczyć rozhisteryzowanie części prawicowych polityków i komentatorów. Bo jak inaczej rozumieć ich bon moty w stylu: „tylko marsz do przodu daje szansę na zwycięstwo, a każdy dzień przestoju przybliża do klęski” oraz twierdzenia, że weta prezydenckie to „rozczarowanie”, „polityczne trzęsienie ziemi” zagrażające „całemu projektowi naprawy Rzeczpospolitej”? Jak inaczej tłumaczyć sugestie redaktorów Jacka i Michała Karnowskich, że Andrzej Duda „podlizuje się systemowi”, a jego weta to li tylko blokujący reformę sądownictwa wynik „presji ulicznych demonstracji i międzynarodowej nagonki”. W dodatku każący stawiać fundamentalne pytanie: „czy reformujemy Polskę”? Tak, jakby wyżej wspomniani nie byli wcale zainteresowani tym, jak sam Andrzej Duda tłumaczył zawetowanie tych ustaw.

Warto więc przypomnieć. Prezydent RP nie pozostawiał przez chwilę wątpliwości, że reforma sądownictwa jest konieczna i zostanie przeprowadzona. Nie może się jednak odbyć po pierwsze kosztem „rozdzielenia społeczeństwa od państwa”, kiedy poczynania rządzących sprawiają, że obywatele zaczynają się bać swojego państwa. A tak się dzieje, kiedy zwykła większość parlamentarna wprowadza sprawiedliwość brutalną, bezwzględną siłą. W dodatku – cytując prezydenta, kiedy mówił o swojej rozmowie z Zofią Romaszewską – te ustawy cofają nas pamięcią w przeszłość, do „państwa, w którym prokurator generalny miał nieprawdopodobnie silną pozycję i w zasadzie mógł wszystko”.

A po drugie – reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości nie może się odbyć z naruszeniem ustawy zasadniczej. Bo w ten sposób nie naprawia, ale psuje się prawo. A w zawetowanych ustawach – czego z kolei nie kryje także prawnik, b. premier Jan Olszewski – nie brakuje błędów o charakterze czysto prawnym.

By tego nie widzieć, trzeba mieć niedobór dobrej woli. Wystarczy wspomnieć, że ustawa o KRS wprowadza niezgodne z art. 187 Konstytucji wygaszenie kadencji sędziów KRS w trakcie jej trwania. I inny przykład: Konstytucja, ani nawet tradycja konstytucyjna, nie dawała nigdy i nie daje prokuratorowi generalnemu żadnej władzy nad Sądem Najwyższym ani regulaminem określającym sposób i reguły jego funkcjonowania. Także gdy chodzi o to, kto może być sędzią Sądu Najwyższego, a kto nie. Przykładów tego typu można przytoczyć więcej.

Dlatego o wiele mądrzej byłoby – zamiast imputować prezydentowi uleganie ulicznym demonstracjom, czy snuć kasandryczne wizje wojny polsko-polskiej – bez zbędnych emocji założyć, że należy te ustawy trochę poprawić. Najlepiej w konsultacji nie tylko z partią rządzącą, ale także z prawnikami, konstytucjonalistami i społeczeństwem. A potem rychło je przyjąć, by realnie zmieniły nasze sądownictwo. I to w sposób, za który PiS – mówiąc oględnie – nie zostanie kiedyś ani pociągnięty do odpowiedzialności, ani też sam nie stanie się ofiarą tych ustaw, kiedy straci kiedyś władze. A uspokojenie nastrojów społecznych to inna jeszcze, równie istotna strona tego medalu.

Nie bez powodu abp Henryk Hoser SAC w niedawnej rozmowie z Radiem Warszawa nie podgrzewa, ale studzi nastroje. A o Andrzeju Dudzie mówi, że zachował się jak mąż stanu. Przypomina, że „człowiek wierzący powinien być czempionem równowagi i obiektywizmu” oraz że „nie ma wojny gorszej niż wojna domowa, dlatego, że rozbija naród, społeczeństwo, wspólnotę, która powinna budować własny kraj”.

Polacy nie są na wojnie. Nie oczekują politycznych zwycięstw i nie boją się politycznych klęsk. To nie ich narracja. Oczekują życia w normalnym, dobrze i na ich korzyść funkcjonującym państwie. I w 2015 roku zdecydowali, by ton polityce właśnie do tego zmierzającej nadawał prezydent RP i środowiska dziś sprawujące władzę. Nieprawdą jest więc, że dziś Andrzej Duda postępuje wbrew swoim wyborcom. I nieuczciwe jest zarzucanie mu przez niektórych, że przejmuje poglądy i język opozycji. Na szczęście obecny prezydent RP mówi swoim – a nie PiS czy PO – językiem. I po prostu robi swoje!

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter