Z polityką historyczną Polski różnie bywało, jednak nie da się zaprzeczyć, że tak naprawdę zaczęto ją traktować poważnie dopiero po ostatniej zmianie władzy w kraju. Chociaż należy pamiętać, że mocny impuls wyszedł już wcześniej od śp. Lecha Kaczyńskiego, jeszcze jako prezydenta Warszawy, dzięki któremu powstało Muzeum Powstania Warszawskiego.
To właśnie ta placówka zaczęła aktywnie i na szeroką skalę promować, zwłaszcza pośród młodzieży, polskich bohaterów narodowych z okresu drugiej wojny światowej i sowieckiej okupacji. Zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta RP, w listopadzie 2015 r., została zorganizowana przez jego kancelarię konferencja na temat strategii polskiej polityki historycznej, podczas której Andrzej Duda stwierdził, że „prowadzenie polityki historycznej to jedno z najważniejszych działań prezydenta”. Nie były to słowa rzucone na wiatr.
Również rząd PiS od początku dokłada wszelkich starań, aby promować historię Polski na różne sposoby, i to nie tylko w kraju, ale również za granicą. Efekty już widać.
Po pierwsze, Polacy podnieśli głowy, czują się dumni z bycia Polakami, również dlatego, że mogą się utożsamiać z wielkimi postaciami naszej historii, które wywarły nieoceniony wpływ nie tylko na nasz kraj, ale także na Europę. Powoli również zmienia się zagraniczna narracja o drugiej wojnie światowej. Przypomnijmy sobie, jak jeszcze w 2012 r. Barack Obama mówił o „polskim obozie śmierci” w czasie wręczania pośmiertnego odznaczenia Janowi Karskiemu, a następnie – przemówienie z 2017 r. w Warszawie Donalda Trumpa. To drugie było niejako pięknym streszczeniem polskich dziejów, bez historycznych przekłamań.
Kolejnym ważnym krokiem jest planowana w Berlinie budowa pomnika polskich ofiar nazizmu, o który w przeszłości upominał się prof. Władysław Bartoszewski. Pomnik ma stanąć na Askanischer Platz przy Dworcu Anhalckim, w centralnym miejscu stolicy Niemiec. Pod inicjatywą podpisało się 70 znanych niemieckich polityków i historyków, a dokument przekazany do Bundestagu stanowi, że „nie ma takiej polskiej rodziny, która by nie ucierpiała z powodu niemieckich władz okupacyjnych w latach 1939-1945. W Niemczech nie jest dostatecznie znana ta barbarzyńska krzywda”. Pośród sygnatariuszy znalazł się również były przewodniczący Bundestagu, socjaldemokrata Wolfgang Thierse. W zeszłotygodniowym wywiadzie dla „Berliner Zeitung” stwierdził on, że „w Polsce jest cała rzesza ludzi, którzy mają poczucie, iż my, Niemcy, nie dość upamiętniamy cierpienie Polaków podczas drugiej wojny światowej w czasie nazistowskiego terroru, i że nie doceniamy wkładu Polaków w pokonanie narodowego socjalizmu i komunizmu. Te uczucia – taka jest moja pobudka – powinniśmy jako sąsiedzi potraktować wreszcie poważnie”.
Pomnik ma powstać na placu, na którym planowane jest również powołanie Centrum Dokumentacji Ucieczki, Wypędzenia i Pojednania. Będzie ono przypominać nie tylko o różnych rodzajach wypędzeń z powodu drugiej wojny światowej, ale także niemiecką winę w tym wszystkim. Polski pomnik ma stanąć naprzeciwko Centrum. Wolfgang Thierse przyznaje, że „jest to kwestia edukacji historycznej. My, Niemcy, musimy zadać sobie trud, aby nie mylić dwu powstań: warszawskiego i tego w getcie warszawskim”, słynny bowiem gest Willy’ego Brandta, kiedy to uklęknął on przed pomnikiem Ofiar Getta, spowodował pomieszanie pojęć w pamięci Niemców.
Prezydent Trump specjalnie wybrał plac Krasińskich na miejsce swego przemówienia: „Jest to ogromny zaszczyt, że mogę stanąć w tym mieście, pod tym właśnie pomnikiem na cześć Powstania Warszawskiego, zwracając się do Polaków, których tak wiele pokoleń marzyło o Polsce, która będzie bezpieczna, silna i wolna”. To dobrze, że po stronie naszych sąsiadów jest wola współtworzenia polityki historycznej obu krajów opartej na prawdzie. Bo tylko taka prowadzi do prawdziwego pojednania i przyjaźni między narodami.