19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Gra o wszystko

Ocena: 3.575
1132

Dyplomatyczno-polityczna gra pomiędzy Warszawą a Budapesztem z jednej strony oraz Brukselą, Berlinem, Paryżem i może jeszcze Hagą z drugiej toczy się o naprawdę wielką stawkę. Może się okazać, że to moment w istocie historyczny. Cezura oznaczająca koniec tego poziomu suwerenności poszczególnych państw, który uważamy za akceptowalny. Być może początek europejskiego superpaństwa, w którym prowincje mają prawo decydować o przebiegu drogi, ale już nie o kształcie systemu medialnego czy edukacyjnego. Grupa trzymająca władzę w Unii Europejskiej wyraźnie chce przyspieszenia procesów, które trwają już od dość dawna. Pandemia to dobry moment, bo przecież niepisane credo Brukseli głosi: nie ma takich kłopotów, których nie dałoby się wykorzystać do powiększenia władzy biurokracji i osłabienia państw narodowych.

Nie można więc się dziwić, że stosowane są chwyty z kategorii dopuszczalnych i tych niedopuszczalnych. Do pierwszej kategorii można zaliczyć straszenie Warszawy i Budapesztu wykluczeniem z klubu, zapowiedzi budowy osobnego funduszu przez pozostałe 25 państw, a także używanie niemieckich zasobów medialnych w Polsce do wywarcia bezprecedensowego nacisku na rząd. Do drugiej kategorii należą dziwne sprawy, których źródeł możemy się często jedynie domyślać, ale w przypadku których możemy stawiać pytania. Czy np. „dekonspiracja” eurodeputowanego węgierskiego Fideszu Jozsefa Szajera, którego belgijska policja przyłapała na uczestnictwie w homoseksualnej imprezie „zakrapianej” narkotykami (oszczędzę Państwu szczegółowego opisu), przypadkiem nastąpiła właśnie teraz, na finiszu negocjacji? Oczywiście, mogło tak być, ale nie można też wykluczyć, że Szajera w pewien sposób „prowadzono” i czekano na okazję. I wybrano moment, w którym afera z jego udziałem rzeczywiście zaszkodziła rządowi Orbana więcej niż dotkliwie.

Józef Szajer nie był po prostu europosłem Fideszu. To jeden z założycieli tej partii, wcześniej stypendysta Oxfordu i Uniwersytetu Michigan. W swojej karierze był m.in. przewodniczącym klubu parlamentarnego Fideszu i wiceprzewodniczącym parlamentu. Kierował też węgierskim komitetem integracji europejskiej. W Parlamencie Europejskim zasiada od 2004 r. Co ciekawe, to on uchodził za łącznika Fideszu z Europejską Partią Ludową i to jego działaniom przypisywano fakt, że EPL wciąż nie wyrzuciła partii Orbana ze swoich szeregów. Szajer stał się postacią szczególnie symboliczną po tym, gdy w 2012 r. weszła w życie nowa konstytucja Węgier, do której napisał preambułę, odwołującą się do wartości chrześcijańskich i rodzinnych; stał on także na czele zespołu, który przygotował cały dokument. Można się tylko domyślać, jak szydzi węgierska lewica z całej tej sytuacji. My z kolei nie wiemy, co myślał Szajer, gdy pisał naprawdę piękną preambułę, zawierającą we wstępie „narodowe wyznanie wiary”. Ludzie mają w życiu różne etapy, to nie musiał być cynizm.

Czy premier Orban nie wiedział o podwójnym życiu Szajera? Zapewne trudno, by o niczym nie miał pojęcia, by się nie domyślał. Wybuch tej afery nie dla wszystkich na Węgrzech był wielkim zaskoczeniem, a w polityce na tak wysokim szczeblu liderzy dbają o to, by mieć właściwe informacje. W sumie cała sprawa potwierdza, że w przypadku środowisk politycznych – i nie tylko politycznych, ale także religijnych – walczących z tzw. głównym nurtem, błędy, zagubienie się choćby jednego człowieka okazują się bardzo kosztowne. W przypadku „ludzi systemu” problem jest mniejszy, ich kompromitacje są zazwyczaj zbywane milczeniem, skutecznie zacierane, bagatelizowane. Poza tym zbyt wiele nigdy nie zmieniają, bo dominujące narracje są dużo bardziej odporne na wstrząsy niż „rebelianci”, atakowani pod byle pretekstem, niszczeni za sam fakt, że istnieją. Opór wynika z woli i determinacji, system trwa siłą grawitacji.

Węgrzy zmagają się ze skutkami skandalu, ale i my mamy powody do wstydu. Formalnym organizatorem narkotykowo-seksualnej „imprezy” był przecież młody Polak. Przemysław P. pochodzi z Wadowic, miasta Jana Pawła II, i jest synem właściciela piekarni. Był poszukiwany za oszustwa. Smutna puenta ostatnich trzech dekad polskiej wolności. W tle tragedia rodziny, która mówi, że „to był mądry chłopak, ale coś mu się w głowie porobiło”. Gdy patrzymy na polskie ulice, nie tylko jemu jednemu. Zmarnowane, smutne, pogubione życie. Tak to wygląda dziś, bo przecież zawsze jest nadzieja na zmianę albo na ponowną zmianę. I Przemysław P., i Józef Szajer wciąż mają szansę. Będą ją mieli do ostatniego ze swoich dni.

Idziemy nr 50 (790), 13 grudnia 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter