Słownictwo używane w obecnej awanturze politycznej wyczerpuje się. Działania polskiego rządu Martin Schulz nazwał „putinizacją polityki europejskiej”. Gdyby polski rząd był Putinem, rozgoniłby niechybnie KOD-owe towarzystwo. Tymczasem od tygodni maszeruje ono spokojnie i nawet jest cytowane w mediach, o których wolność jakoby walczy. Pokrzykując „Wolne media!”, KOD-owcy zdają się piłować gałąź, na której siedzą. Gdyby Jarosław Kaczyński czy Andrzej Duda byli Putinami, autorom transparentu „To się wam nie duda, możecie nam skaczyć” już dawno zamieniono by firanki na kraty. Ciekawe, że o „putinizacji” nikt się słowem nie zająknie przy działaniach takich jak choćby podpisanie przez Niemcy umowy z Rosją o Nord Stream II. Internet nazywa to prześmiewczo „putinizacją Bałtyku”. Co dalej?
Takie ujadanie na wyrost – gdy ustawa medialna nie zaczęła jeszcze działać – pojawia się i pojawiać się będzie zawsze, gdy idzie nowe. Kiedy Jerzy Kropiwnicki apelował w Sejmie o przywrócenie wolnego dnia 6 stycznia, „eksperci” od ekonomii grzmieli, że spowoduje to straty cztero-pięciomiliardowe i niechybnie czeka nas „zapaść gospodarcza”. I co?
PiS dopiero startuje z reformami, a w komentarzach jest już taka egzaltacja, że zaraz zabraknie słów. Jak mówi moja znajoma, która podczas misji pokojowych na całym świecie pilnuje zasad demokratycznych, mówienie o dyktaturze, zamachu stanu czy wreszcie demokracji w Polsce urąga tym, którzy gniją w więzieniach z przyczyn politycznych czy wyznaniowych lub giną w ustrojach dyktatorskich za byle kichnięcie. Porównywanie sytuacji z Trybunałem Konstytucyjnym do 13 grudnia 1981 r. obraża tych, przeciw którym stan wojenny był skierowany. Obraża naród.
A wplątywanie hymnu narodowego w spory polityczne, co od kilku tygodni uskuteczniał Program Pierwszy Polskiego Radia? Swoją drogą, gdy w tej samej stacji dziennikarz w wywiadzie z Bronisławem Komorowskim mówił: „my – pana wyborcy”, żaden z dzisiejszych krzykaczy nie upominał się jakoś o niezależne media.
Apel o ważenie słów i odpowiedzialność za nie odnosi się do wszystkich – także do tych, którzy 13 grudnia 2105 r. skandowali: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i „Cała Polska się z was śmieje, komuniści i złodzieje”. Płynęły z ust tych, którzy podczas marszu wołali o Polskę katolicką. Pamiętam schyłek PRL-u, i porównywanie do niego czasów poprzedniej ekipy rządzącej – przy całym braku mojej sympatii dla niej – uważam za nadużycie. Tak samo jak porównywanie prawej części elektoratu do faszystów.
Monika Odrobińska |