18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dziesięć lat w Unii

Ocena: 0
2604
Rządowy spot na 10-lecie polskiego członkostwa w Unii Europejskiej: wicepremier Bieńkowska miała dreszcze, kiedy go obejrzała, a premier zapowiadał go, nucąc „Hey, Jude”. Zobaczymy w nim efektowne przykłady inwestycji sfinansowanych dzięki pomocy z Brukseli: autostrady, stadiony, wieżowce, piękne starówki, centrum nauki, zadbane domy. I to oczywiście jest prawda, powstało wiele tego typu inwestycji. Czy jednak minione 10 lat to było tak jednoznacznie „10 świetlnych lat”?

Możemy przecież wyobrazić sobie zupełnie inny spot. Zamknięte, walące się cegielnie, cukrownie, cementownie. Liczne fabryki, które nie wytrzymały brutalnej konkurencji ze światowymi koncernami. Tysiące hektarów wykupione przez obcokrajowców. Całe powiaty bez młodzieży, która wyjechała do Wielkiej Brytanii i Niemiec. Albo zagraniczne supermarkety, w których nawet sałata jest importowana. Ten obraz też byłby prawdziwy. I też zawdzięczamy go w dużej mierze obecności w Unii Europejskiej.

Można by spróbować nagrać trzeci spot: byłyby na nim piękne lotniska w małych miastach, które nigdy nie zarobią na siebie – ba, trzeba dokładać do nich grube miliony – bo są tylko pomnikami przesadnych ambicji samorządowców. Albo piękne, ale puste uczelnie wyższe w niewielkich miejscowościach, w których nie rodzą się już dzieci. Albo firmy zajęte wypełnianiem unijnych wniosków o dotacje, a nie pracą nad polepszeniem oferty rynkowej. W sumie – mnóstwo zmarnowanych pieniędzy.

Spoty, tak jak statystyka, zazwyczaj nie mówią całej prawdy, a często wprost kłamią. Nie należy więc ufać im przesadnie. Czasem jednak, nieopatrznie, potrafią powiedzieć wiele prawdy. Spot na 10-lecie członkostwa w UE kosztował prawie milion złotych, a więc grubo ponad najbardziej wyśrubowane rynkowe stawki. Oczywiście, z unijnych pieniędzy. Fundusze, które miały służyć rozwojowi, służą propagandzie i to wprost rządowej: i premier, i wicepremier, i partia rządząca sprawnie podpięli się pod klip.

Charakterystyczne jest też umieszczenie wśród polskich powodów do dumy wielkich farm wiatraków produkujących energię. Trudno o lepszy dowód prowincjonalności. W Europie Zachodniej wiatraki budzą wielkie, zazwyczaj negatywne, emocje. Protestują wiejskie społeczności, które muszą żyć w irytującym otoczeniu oraz miłośnicy przyrody, bo wiatraki niszczą krajobraz. Do tego ten sposób produkcji energii jest nieefektywny ekonomicznie, może się rozwijać wyłącznie dzięki sowitym dotacjom. A u nas – to powód do dumy!

Rzetelne podsumowanie ekonomicznych korzyści i strat związanych z UE musi poczekać na naprawdę niezależnych naukowców. Dziś już jednak widać skutek najgroźniejszy dla przyszłości naszego kraju, bezpośrednio niezwiązany z ekonomią: daleko posuniętą utratę podmiotowości Polski i Polaków. I to zarówno jeśli chodzi o realny zakres swobody państwa, jak i o nawyki myślowe. To ostatnie zjawisko jest szczególnie niepokojące, oznacza bowiem, że nasze elity nie szukają najlepszych sposobów zapewnienia Polsce dobrej przyszłości, nie analizują rzeczywistości, a jedynie wprowadzają podsuwane im rozwiązania. Drastycznym przykładem jest polityka klimatyczna: zgoda Polski na wyeliminowanie węgla jako źródła energii ma charakter samobójczy. Przedstawianie więc unijnych funduszy jako bezinteresownej pomocy nie jest prawdziwe. Tym pieniądzom towarzyszą konkretne oczekiwania. Czy jest np. przypadkiem, że miasta najbardziej zagrożone niemiecką soft-power, a więc Szczecin i Wrocław, mają tak fatalne połączenie z Warszawą i tak doskonałe z Berlinem?

Obecność Polski w UE ma więc skutki paradoksalne: z jednej strony pozwala nam podgonić resztę kontynentu w takich dziedzinach jak infrastruktura czy ekologia, z drugiej strony nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł, blokuje prawdziwe ambicje. W tym sensie, że możemy się rozwijać, ale nie za szybko, możemy zwiększać produkcję, ale jako koproducenci niemieckich firm. Możemy nawet dbać o tożsamość, ale odrobinę i na marginesie. W sumie więc mamy „złoty kaftan bezpieczeństwa”, jak to trafnie ujął Instytut Sobieskiego.


Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 18 (450), 4 maja 2014 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter