23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dzieciństwo pod presją

Ocena: 0
2673

Kiedyś cudowne dziecko było wynaturzeniem, dziś to wzór doskonałości. Presję bycia superrodzicami przekładają oni na hodowanie superdzieci. Szkółka piłkarska dla dwulatków to jeden z przykładów. Trzy czwarte kolegów mojej córki chodzi na szkółki piłkarskie, ale próżno ich wypatrywać na osiedlowym boisku grających w piłkę z kolegami (albo z ojcami!) dla przyjemności. Wszystko się sprofesjonalizowało.

„Kiedy dzieci są zajęte, mam pewność, że nie robią głupot” – to już rytualny tekst, który przerabiamy w  klasie mojej córki przed kilkudniową zieloną szkołą. Pojęcie „czas wolny” włącza rodzicom czerwoną lampkę: bez zorganizowanych zajęć dzieci zrobią sobie krzywdę, narobią szkód, a przede wszystkim niczego się nie nauczą. Mnożą się więc kolejne atrakcje: warsztaty ceramiczne, pieczenie chleba, przeciąganie liny, cokolwiek, byle nie beztroskie „nicnierobienie”. O tym, jak twórcze jest owo nicnierobienie, pisałam kiedyś na przykładzie fizyka Noblisty Richarda  Feynmana („Geniuszy wychowują rodzice”, „I” nr 570).

Carl Honoré, ojciec, dziennikarz i autor doskonałej książki „Pod presją” nazywa nasze czasy epoką dziecka zarządzanego. A specjaliści nie pozostawiają złudzeń: jeśli więcej czasu spędzamy na doskonaleniu dziecka niż na byciu z nim, zacznie żyć ono w permanentnym stresie. A długotrwała ekspozycja organizmu na hormony stresu – adrenalinę i kortyzol – wywołuje trwałe zmiany chemiczne w mózgu, co może skutkować trudnościami w nauce, kontrolowaniem agresji czy podatnością na depresję.

Nawet badania na szczurach wykazały, że młode, które się nie bawią, mają mniejszą korę nową mózgu, odpowiadającą za wyższe czynności – percepcję czuciową, wyobraźnię przestrzenną, sprawność motoryczną czy językową. Czy zatem wożenie dzieci z jednych zajęć dodatkowych na kolejne przy jednoczesnym pozbawianiu ich zabawy i spontanicznego (nie treningowego!) ruchu ma sens?

Tylko dorośli postrzegają zabawę jako obijanie się i jeśli już proponują dzieciom zabawy, to koniecznie edukacyjne. A te – nawet tematyczne zestawy Lego – narzucają dzieciom narrację, pozbawiając je inicjatywy.

Nauczyciele też powinni uderzyć się w pierś. Ile razy w przedszkolnej grupie starszaków pytałam, kiedy dzieci wreszcie wyjdą na dwór, by się wybiegać i pobawić „po swojemu”, słyszałam, że dziś nie, bo ćwiczą kaligrafię, potem poznają cyferki, program, program, program. Także rodzice mieli oczekiwanie, że przedszkole nauczy ich dzieci angielskiego i zdecydowali o wyborze tych zajęć zamiast rytmiki. W poradni audiologicznej usłyszałam ostatnio, że żadne ćwiczenia poprawiające uwagę słuchową u dziecka nie są tak skuteczne, jak stara, poczciwa rytmika, ucząca rozróżniania wysokości dźwięków  i reakcji ciała na bodźce słuchowe. Badania dowodzą, że dzieci podlegające rygorystycznemu nauczaniu  w wieku przedszkolnym wcale nie mają lepszych wyników w edukacji wczesnoszkolnej. Za to są bardziej niespokojne i mniej kreatywne.

Od najmłodszej grupy przedszkola mojej starszej córki na kolejnych zebraniach słyszę pytanie o liczbę i charakter zajęć dodatkowych oferowanych przed placówkę. „Tylko teatr, taniec, korektywa i plastyka?” – pytają rozczarowani rodzice. Dyrektorzy i pedagodzy za każdym razem uczulają: liczba zajęć dodatkowych w naszej instytucji nie obliguje do zapisania na wszystkie. Maksimum trzy tygodniowo.

Carl Honoré opisuje sytuację w biurze rekrutacyjnym na jednej z amerykańskich uczelni. Jednego dnia przyszedł do niego list od ojca: „Nie przyjęliście mojego syna, do zobaczenia w sądzie”. Nazajutrz – list od syna: „Dziękuję za nieprzyjęcie. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu”.

Rodzice mają tendencję do projektowania życia swoim dzieciom: że będą lekarzami, prawnikami, astronautami. A tu przychodzi taka niewdzięczna latorośl i oświadcza, że chce być kucharzem albo pisarzem. „No to chociaż tej rangi, co Magda Gessler czy J.K. Rowling” – przemknie przez głowę niejednemu rodzicowi.

Podobnej presji ulegają rządy państw biorących udział w badaniu PISA. Wszyscy chcą wykazać się jak najlepszymi wynikami swoich uczniów, egzaminy tymczasem pokazują tylko jedno: że umie się je zdawać. W Finlandii, która ma najlepsze wyniki PISA, ale przy okazji zajmuje trzecie miejsce w rankingu najszczęśliwszych dzieci w krajach rozwiniętych UNICEF, dni szkolne są krótkie, wakacje długie, w szkole dużo muzyki, plastyki i sportu. A do tego – jak najmniej rywalizacji i testy ograniczone do minimum. Tam zdaje się rozumieją, że dziecko to nie wiadro, do którego leje się wiedzę, aż wypełni się ambicje rodziców. I takiego rozumienia ze strony dorosłych życzę wszystkim dzieciom z okazji rozpoczynającego się nowego roku szkolnego!

 

Temat ten rozwijam w najnowszym wydaniu tygodnika „Idziemy” (nr 673).

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter