Jean-Claude Juncker wygłosił swoje ostatnie orędzie o stanie Unii. Wobec obecnego przewodniczącego Komisji Europejskiej byłem w systematycznej opozycji, głosowałem przeciwko powołaniu go na stanowisko, a rok potem za jego odwołaniem z powodu afery luksemburskiej. (Gdy Juncker był premierem Luksemburga, formalnie zarejestrowanie w jego kraju firmy płaciły tam niższe podatki, zamiast oddać należne pieniądze krajom, w których rzeczywiście działały i zarabiały, jak w Polsce). Podpisałem wreszcie wotum nieufności dla przewodniczącego Junckera z powodu katastrofy humanitarnej i społecznej, w którą zamieniła się fala imigracji ostatnich lat. Orędzie, które wygłosił Jean-Claude Juncker upewniło mnie raz jeszcze o słuszności tych decyzji i takiej polityki.
Juncker zapowiedział m.in. ośmiokrotne powiększenie Frontexu, Europejskiej Straży Granicznej, i stworzenie Europejskiej Agencji Azylowej. Jedno i drugie zapowiada przejmowanie kontroli granic przez Unię. I bynajmniej nie po to, by je chronić. Państwa, które efektywnie broniły zewnętrznych granic Unii, przede wszystkim Węgry, były z tego powodu wielokrotnie atakowane przez władze Unii. Nawet wzmocnienie barier granicznych traktowano jako „łamanie praw człowieka”.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 38 (676), 23 września 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 5 października 2018 r.