Niedawno rząd przyjął projekt ustawy, która terytorium naszego państwa czyni strefą wolną od GMO... z wyjątkiem stref wskazanych do prowadzenia takich upraw. W tej chwili dokument jest procedowany w Sejmie.
Znawcy tematu podkreślają zwłaszcza nazewnictwo – nie mówi się już o uprawach eksperymentalnych, bo nie znamy do końca efektów spożywania takich roślin, ale po prostu o uprawach – także takich, których owoce trafią na talerz konsumenta.
Minister środowiska, odpowiedzialny teraz za opracowanie projektu, do tej pory był za bezwarunkowym zakazem upraw GMO. Działacze na rzecz upraw wolnych od GMO dotąd walczyli ramię w ramię z PiS. Warto podkreślić, że na razie obowiązuje zakaz stosowania nasion GMO w uprawach, bo wprowadzany jest on co roku. Dlaczego PiS chce to zmienić?
Ciekawe, że dzieje się to w czasie, kiedy w kwestii wprowadzania zakazu uprawy roślin GMO Komisja Europejska zostawia państwom członkowskim dowolność. Taki zakaz wprowadziły u siebie choćby Niemcy, Francja i Austria. Komu PiS chce wyrazić przychylność? Rolnicy podejrzewają, że wielkim korporacjom.
Za moich czasów przed Bożym Narodzeniem dzieci ostrzegało się słowami: „Uważaj, św. Mikołaj patrzy”. Czyżby rząd nie zdawał sobie sprawy z tego, że przyszli wyborcy ciągle patrzą? Kampania wyborcza trwa.