Demokracja w odwrocie?

Pytanie, czy Donald Tusk myśli o ponownym wejściu do polskiej polityki, powraca regularnie. Sam zainteresowany dba zresztą starannie, by od czasu do czasu podsycić zainteresowanie tą kwestią. Czyni to jednak w taki sposób, by nigdy nie postawić kropki nad i. Paradoksalnie, w ten sposób szkodzi najbardziej opozycji, bo stale obecny cień Tuska skutecznie osłabia przywództwo Grzegorza Schetyny. Znaczna część i Platformy, i także innych partii, zamiast pracować nad odzyskaniem zaufania Polaków i myśleć nad programem, czeka na powrót „króla Europy”.

Teraz mamy kolejną wypowiedź, jeszcze bardziej zaskakującą niż poprzednie. Oto Tusk stwierdził, że gdyby Jarosław Kaczyński zdecydował się kandydować na prezydenta, to on sam nie wahałby się ani chwili i stanąłby do takiego pojedynku. „Możecie w Polsce zapytać prezesa Kaczyńskiego, czy przyjmuje takie wyzwanie. Powiedzmy, że to takie badawcze pytanie o nastrój pana prezesa” – dodał dwuznacznie były premier. Więc Tusk niby jest o krok bliżej decyzji o kandydowaniu, ale jednocześnie szkicuje sytuację dziś kuriozalnie wręcz fałszywą. Bo ledwie parę dni temu prezes PiS w zasadzie potwierdził, że Andrzej Duda będzie kandydatem obozu rządzącego na kolejną kadencję. Od lat wiadomo też, że Kaczyński nie marzy o prezydenturze. 

Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 29 (667), 22 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 1 sierpnia 2018 r.