23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Czy się skończy Dziki Zachód?

Ocena: 0
2501
Od 6 sierpnia już formalnie będziemy mieć nowego prezydenta – Andrzeja Dudę. Zadań przed nim wiele, bo Polskę – jeśli ma dalej bezpiecznie istnieć – trzeba zmienić, i to głęboko, a nie kosmetycznie. A nie będzie to łatwe, bo przecież grupy i środowiska, które dziś korzystają z celowej lub przypadkowej nieudolności państwa polskiego, nie poddadzą się łatwo. Sięgną po każdą metodę – z tych, które znamy, i z tych, które rodzimi polittechnolodzy wymyślą w najbliższych dniach. Przechyłów nie zabraknie, grupy trzymające władzę walczą do końca. Zwłaszcza jeśli uznają siebie za władzę „naturalną” i de facto nie uznają reguł demokracji.

Gdy ponad dziewięć lat temu śp. Lech Kaczyński obejmował urząd prezydenta, wypowiedział w Sejmie do Polaków pamiętne, często cytowane słowa: „Zwracam się do was, rodacy, abyście mimo wszystkich zawodów raz jeszcze uwierzyli. Mamy zmienić Polskę, ale bez Was jej nie zmienimy”. Wezwanie to pozostaje aktualne – bez uruchomienia energii społecznej, bez obywatelskiego wsparcia nie uda się wiele. W epoce słabych państw i potężnych korporacji międzynarodowych, w epoce patroszenia demokracji i czynienia z niej jedynie ładnej fasady, aktywność zwykłych ludzi znów nabiera kluczowego znaczenia. Zauważył to kilka tygodni temu Jarosław Kaczyński, mówiąc w jednym z wywiadów: „Ja osobiście nie wierzę w to, by w Polsce można było dokonać daleko idących zmian bez stałej dynamiki społecznej, bez wsparcia społecznego”. Prezes PiS dodał: „Jak na Węgrzech, Węgry były atakowane i ludzie wychodzili na ulice”.

Z tym społecznym poparciem dla zmian bywa u nas różnie. Na Węgrzech, co najmniej trzykrotnie mniej ludnych niż Polska, przemówienia Orbana wysłuchuje na placach Budapesztu regularnie 300, 400 tys. obywateli. Tymczasem największe demonstracje w III RP – takie jak np. ta w obronie telewizji Trwam – gromadziły ok. 150 tys. osób, a były to naprawdę chwalebne wyjątki. Zwyczajowo zgromadzenie już 10-tysięczne uważa się za zdarzenie dużej wagi. A to nie są demonstracje, które stanowiłyby istotny czynnik polityczny.

Warto zabiegać, by było inaczej. Ale warto też przekonywać Polaków, „aby mimo wszystkich zawodów raz jeszcze uwierzyli”. Przekonywać także konkretem. Z perspektywy obywateli niezaangażowanych ideowo, nie znających wszystkich kontekstów życia politycznego, wszystkie obietnice brzmią bardzo podobnie, wydają się ogólnie raczej puste niż pełne. III RP skutecznie pod tym względem zdemoralizowała społeczeństwo. Dlatego nowa władza – i ta prezydencka, i ta rządowa – już od pierwszych dni powinna udowodnić, że swoje słowa traktuje poważnie.

Jedną z obietnic uważam w tym kontekście za szczególnie ważną: tę dotyczącą pomocy frankowiczom. Wbrew propagandzie nie należy ona do szczególnie „drogich”. Owszem, będzie sporo kosztowała banki, ale tylko po stronie zysku, który z pewnością stopnieje, a nie po stronie wydatków. Nie ma mowy o jakichś gigantycznych kosztach, bo przecież żadnych franków w tych operacjach nie było i banki dostaną z powrotem to, co pożyczyły, w złotówkach. Oczywiście, to też będzie bolało, dlatego próba realizacji tej obietnicy będzie wymagała dużej determinacji. Z tego też powodu tak niewielu frankowiczów wierzy, że pomoc rzeczywiście nadejdzie. Oni znają siłę bankowego lobby.

I właśnie dlatego pomoc frankowiczom ma takie znaczenie: pokaże i setkom tysięcy rodzin, i całemu społeczeństwu, że nowa władza naprawdę dba o Polaków, że jest gotowa narażać się w imię sprawiedliwości i w imię bezpieczeństwa obywateli, także materialnego. Że jest gotowa bronić ich przed przemocą i opresją w sytuacji, w której sami bronić się nie mogą. Będzie to jednocześnie działanie bezdyskusyjnie korzystne dla całego społeczeństwa. Dziś kredyty frankowe zablokowały najbardziej dynamiczną grupę głównie młodych Polaków. Nie mogą się realizować, nie mogą się rozwijać, nie mogą się przeprowadzić, rezygnują z dziecka lub kolejnych dzieci. Zostali przywiązani do swoich domów i mieszkań, obłożonych wyższym kredytem niż realna wartość nieruchomości. To współczesna pańszczyzna, realizowana w epoce, która społeczną mobilność wyniosła wysoko na sztandary.

Polacy uwierzą w państwo polskie, jeśli zobaczą konkretne działania. Batalia w sprawie frankowiczów ma więc znacznie szerszy wymiar niż los kilku milionów obywateli. Nowa Polska potrzebuje spektakularnego sukcesu. Takiego, który będzie równocześnie jasnym przesłaniem pod adresem globalnych drapieżników: że w Polsce skończył się Dziki Zachód.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 31 (514), 2 sierpnia 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter