28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Czy Polska ma przyszłość?

Ocena: 0
3289
Obchodzone hucznie 25-lecie III RP zaskakuje przede wszystkim nachalnym promowaniem tezy o wyjątkowym sukcesie tego ćwierćwiecza. Było ono ponoć „świetlne”, „najlepsze od 300 lat”, a nawet „najwspanialsze w całym tysiącleciu”. Słyszymy o skoku cywilizacyjnym i materialnym, o trwale zabezpieczonym bezpieczeństwie, o wspaniale wykorzystanej szansie, o „kraju, którego nie można poznać”. Można zapytać: skoro sukces jest tak oczywisty, to dlaczego krzyczą o nim tak głośno, wręcz histerycznie? Czyżby wątpili, że osiągnięcie tej skali docenią sami Polacy, bez żadnego naganiania? Widać wątpią. Czują, że sprawa nie jest tak prosta.

Oczywiście, są sukcesy. Miliony polskich rodzin odnalazły swoje miejsce w nowych warunkach, skrajnie różnych od tego, co znały dwa poprzednie pokolenia. Wielu powodzi się tak wspaniale, że żyją równie dobrze, a bywa, że lepiej, niż mieszkańcy zasobnych od wieków krajów Europy zachodniej. Ale i skala ubóstwa u nas, zwłaszcza wśród dzieci, należy jednej z dwóch najwyższych w Unii. Sukcesy widzimy zwłaszcza na tle sąsiadów z dawnego obozu komunistycznego: żaden kraj nie zaszedł dalej niż Polska, a przecież państwa te nie straciły, tak jak my, całej dekady lat 80., jakoś się wówczas rozwijały, a przynajmniej nie zwijały się. Polsce nie grożą też szczególnie ostre konflikty narodowościowe czy społeczne. Zwróćmy uwagę, że żaden rząd nie upadł w wyniku protestów społecznych, strajków czy demonstracji, a wewnętrzny konflikt polityczny chyba już słabnie.

Dla elit III RP państwo polskie traktowane jako zwykła instytucja obsługująca obywateli może się przydać, ale już państwo będące emanacją narodu nadaje się tylko na śmietnik
A mimo to wyczuwamy niepokój. Wszyscy. My, krytykujący obecny kurs państwa polskiego – owszem, bywa, że zbyt nerwowo – i ci po drugiej stronie barykady, apologeci przemian. Tak, oni też nie mają w sobie spokoju. Po pierwsze, jak wspomniałem, propagandą sukcesu zagłuszają wątpliwości. A po drugie, wyraźnie uciekają od wyzwań, jak gdyby samo myślenie o zagrożeniach, o błędach, a nawet o nadciągającej katastrofie demograficznej nie mieściło się w modus operandi III Rzeczypospolitej. Infantylizm zakładający, że może być już tylko lepiej, że obecna konstrukcja państwowa nie zderzy się z twardą rzeczywistością, zdaje się być dominującą ideologią tego państwa. Dojrzałość i poważna refleksja zostały skutecznie zepchnięte na pozycje opozycyjne. I tam się ostały, tam trwają, czekając na swój czas.

Dlaczego uciekają od powagi, a w szerszym sensie, od Polski traktowanej jako dziedzictwo i zobowiązanie? Zapewne podświadomie wyczuwają to, co my wiemy: że III RP coraz bardziej jałowieje. Coraz mniej wiadomo, po co ma trwać państwo polskie. Skoro nasza przeszłość i nasza kultura są rzekomo obciążeniem, skoro – jak to niedawno ujął Jan Kulczyk – rzekomo nie można być jednocześnie Polakiem i Europejczykiem (tak jak gdyby istnieli jacyś „Europejczycy” oderwani od swoich narodowości), to znaczy, że Polska sensu nie ma. Że byłoby lepiej, gdyby zniknęła, a przynajmniej jakoś się rozmyła, przestała być sobą. Może jeszcze państwo traktowane jako zwykła instytucja obsługująca obywateli może się przydać, ale już państwo będące emanacją narodu nadaje się tylko na śmietnik.

III RP została zbudowana na porozumieniu, ponad głowami Polaków, komunistów i części elit solidarnościowych, o czym tak dosadnie przypomniał nam państwowy i pełen splendoru pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego. Ten manewr polityczny miał wiele skutków, ale jeden wydaje się szczególnie trwały: otóż powstałe z tego mariażu państwo od pierwszego dnia traktowało Polaków jako zagrożenie, jako źródło potencjalnej niestabilności. Dlatego z taką pasją III RP zwalcza każdą wyrazistość, każdą mocniejszą tożsamość, każdą integralność. Swoje przetrwanie wiąże z płynnością, niejednoznacznością, wiecznym niedokończeniem i niedopowiedzeniem, unikaniem nawet marzenia o mocy i znaczeniu. Jest w tym coś z fatalnego w skutkach hasła naszych przodków głoszącego, że „Rzeczpospolita nierządem stoi”.

Dziś zasadnicze pytanie brzmi: czy III Rzeczpospolitą można naprawić? Czy da się wyeliminować jej błędy nie naruszając całej konstrukcji? Oby. Bo jeżeli się nie da – to znów czeka nas powtórka: klęska, upadek, a dopiero potem odrodzenie. Jak zwykle w tym miejscu Europy, w bólu i cierpieniu.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 23 (455), 8 czerwca 2014 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter