Spacerując po Krynicy i rozpamiętując dawne dzieje, natknąłem się na cmentarz żołnierzy radzieckich z wysoko wybijającym się pomnikiem. Tuż obok tłumnie odwiedzanej latarni morskiej. Relikt przeszłości? Może niekoniecznie. Coraz wyraźniej bowiem widać w Europie odradzanie się komunizmu, niejaką rehabilitację tejże ideologii i jej założeń. Mija 75 lat od agresji sowieckiej na Polskę, a rozliczenia komunizmu jak nie było tak nie ma. Po upadku żelaznej kurtyny przed 25 laty lewicowe partie przybierały przynajmniej nazwę socjaldemokratycznych; teraz nikogo już nie dziwią partie socjalistyczne, podczas gdy socjaliści w ostatnich latach triumfują w wyborach. Przykładem niech będzie nominacja Federici Mogherini na szefa unijnej dyplomacji. Powszechnie wiadomo, że nie ma ona żadnego doświadczenia w temacie i że jej atutem było to, iż jest socjalistką. Pomimo, iż upadek komunizmu przeżyła przecież już w pełnej świadomości jako nastolatka. Obecnie socjaliści nie ukrywają, iż chodzi im o wprowadzanie komunistycznej ideologii w różnych dziedzinach życia. Wystarczy spojrzeć, co dzieje się we Francji po objęciu rządów przez Hollande’a, wcześniej w Hiszpanii za rządów Zapatero, do czego nawołuje choćby polska lewica. Tymczasem współcześni Europejczycy jakby zapomnieli, że komunizm pokazał w XX wieku swoje najstraszliwsze oblicze, które jest jego prawdziwym obliczem. Nie ma się co łudzić, że obecny socjalizm jest nowoczesny i „pro-ludzki”. Gołym okiem widać, jak obecnie walczy o to samo, o co komunizm walczył przed kilkudziesięciu laty, czyli: przeciw własnemu narodowi, przeciw rodzinie i przeciw religii.
Przed pięciu laty z okazji 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej stanęły na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie dwa ogromne billboardy ustawione naprzeciwko siebie: Piłsudskiego i Lenina. Miały symbolizować zderzenie dwóch odmiennych światów. Byłem tą wystawą zszokowany. Jeśli ideologię komunistyczną stawiamy na równi z ideologią nazistowską, jako dwie plagi XX wieku, to w żadnym razie nie powinno eksponować się publicznie jej emblematów czy sztandarowych postaci. Przy czym nie mam na myśli Piłsudskiego. W niemieckich gazetach unika się zamieszczania zdjęć przedstawiających swastykę czy inne symbole III Rzeszy, a co by było, gdyby ktoś ustawił w Berlinie billboard przedstawiający Hitlera? Najwyraźniej mamy krótką albo wybiórczą pamięć. A może należy po prostu przyznać, że czas komunizmu wcale się nie skończył. I wyjąć na nowo z szuflady „Polski kształt dialogu” księdza Tischnera. Być może błędem Soboru Watykańskiego II było to, że nie wypowiedział się stanowczo przeciwko komunizmowi, o co usilnie zabiegał kardynał Wojtyła, który doświadczył go aż zanadto na własnej skórze.
Stefan Meetschen |