29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Czas na zmiany

Ocena: 0
2879
Rząd wreszcie poszedł po rozum do głowy i zapowiedział jeden podręcznik do pierwszej klasy. Jeden do wszystkiego. Czyli dobrze nam znany Elementarz. Pamiętamy: „Ola ma psa” albo „Ala ma kota”, czy coś w tym rodzaju. Tak się uczyły w pierwszej klasie całe pokolenia: nasi rodzice, starsi bracia i siostry i my. Jeden podręcznik to było aż nadto, bo czego można się uczyć w pierwszej klasie, jeśli nie literek i prostych czytanek. Idea jednego podręcznika zatem, choć nie odkrywcza, to słuszna. Szkoda tylko, że potrzeba było aż 20 lat kosztownych eksperymentów na dzieciach i rodzicach, żeby do niej wreszcie wrócić.

Dlaczego dotąd nikt się nie zreflektował? Oczywiście, że chodziło o pieniądze i potężne wydawnicze lobby. Już słychać głosy, że przecież się nie da z tym Elementarzem, bo dzieciom potrzebne są ćwiczenia – specjalny zeszyt do ćwiczeń. Czyli znowu droga książka – kolejna. Otóż niekoniecznie. Wszyscy przecież pamiętamy nasze zeszyty do ćwiczeń, czyli zwykłe zeszyty w kratkę i w linię za grosze, w które mozolnie wpisywaliśmy swoje „a” i „b”, a każde wyjście poza linię było surowo karane. Czy jesteśmy przez to wykształceni gorzej? Patrząc na najmłodsze pokolenie, często ma się wrażenie, że i im przydałoby się trochę szlaczkowej dyscypliny. I że nie załatwiają tego słynne i drogie zeszyty do ćwiczeń.

Słychać głosy nauczycieli, którzy mówią, że reformy się trochę boją. No i trudno się dziwić. System wielu podręczników był wygodny, oczywiście głównie dla tych nauczycieli, którzy byli leniwi, bo zwalniał ich nie tylko z zaangażowania, ale i z myślenia. Wystarczyło przerabiać książki, a było ich tyle, że na nic innego nie starczało już czasu. Nawet na wychowywanie dzieci. Na to ostatnie mało kto dziś zwraca uwagę, bo przecież tyle jest materiału do przerobienia, że lekcji nie starcza.

Skąd nagle w rządzących ta determinacja, by zmienić kiepski szkodliwy system? Wszystko wskazuje na to, że nic tak nie pomaga społeczeństwu, jak kryzys władzy. Widzieliśmy to bardzo wyraźnie również w stolicy, gdy jej prezydent poczuła się zagrożona i nagle zaczęła realizować postulaty mieszkańców, choćby ulgi dla warszawiaków za przejazd miejskim transportem. Kryzys sondażowy obecnego rządu to idealna okazja, by zmusić go do konkretnych działań. Teraz są możliwe rzeczy, o których nikt nie myślał nawet przez ostatnich sześć lat. Stąd wzmożenie w służbie zdrowia czy edukacji.

Jest tylko jeden problem: istnieje obawa, że rządowi zabraknie czasu, bo mało kto już wierzy w jego determinację, stąd w następnych wyborach może dostać czerwoną kartkę. Z drugiej strony, jeżeli tak się nie stanie i rząd zostanie, to znów nie będzie musiał się starać. Dlatego najlepszy czas to ten przed wyborami. Zapewne usłyszymy jeszcze wiele słusznych postulatów. Oby choć jeden udało się zrealizować.

Dorota Gawryluk
Autorka jest dziennikarką Telewizji Polsat

Idziemy nr 6 (438), 9 lutego 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter