W wielu mediach o komentarz do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej proszeni są nie tylko uczeni z uniwersytetów, ale czasami także tzw. celebryci, gotowi do wypowiedzi na każdy temat, a już w każdej chwili – żeby skrytykować Kościół czy religię. Paradoksalnie i oni sami, i ich rozmówcy opisują to jako akt wielkiej odwagi. Koń by się uśmiał! Wiemy dobrze, że dziś aktem prawdziwej odwagi nie jest apostazja, tylko obrona zbiorowo opluwanych księży i całego Kościoła, a także stawanie w obronie słabszych i nienarodzonych. Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie chodzi o krytykę, bo ona jest nawet wskazana – nie każdy z nas ma tyle pokory, by spojrzeć na siebie i dostrzec zło – tylko o systemowe obrzydzanie tego, co ma związek z Kościołem. A katolickim w szczególności.
Ale równie modne stało się w ostatnich latach wykorzystywanie znanych artystów, by powiedzieli coś krytycznego o nielubianych politykach, rządzie, a nawet nielubianej przez nich Polsce i polskości. I znów mam na myśli potępianie wszystkiego, co „zbyt” polskie, „zaściankowe”, a nie krytykę przywar, która była i będzie potrzebna.
I tak oto w minionym tygodniu dwóch wybitnych, lubianych, aktorów udzieliło wywiadów. Jeden uderza w nim nie tylko w polityków, ale i wyborców PiS. Twierdzi, że dziś w Polsce nastąpiło zjawisko, które wcześniej wydawało mu się nie do przyjęcia – nadużywanie władzy, naginanie prawa czy kupczenie stanowiskami. I dodaje, że łamana jest demokracja, nie wyjaśniając, gdzie i jak. Uważa, że władzę zdobyto cynicznie, wykorzystując zakompleksionych ludzi, którym w kościołach mówi się, jak mają wyglądać ich rodziny, a nawet wmówiono, że są – o zgrozo – silni.
Drugi uderza w rząd – za to, że „chce nas wyprowadzić z Unii”. Stwierdza, że jeżeli opuścimy Unię, to przestaniemy być Polską i staniemy się „Nadwiślańskim Krajem”. I że rządzący robią wszystko, by zohydzić Polakom Unię Europejską.
Otóż muszę zmartwić obu Panów i tych, którzy im bezgranicznie uwierzyli. Od trzydziestu lat wciąż mamy do czynienia z większym lub mniejszym łamaniem prawa, kupczeniem i hipokryzją w polityce. Ucieszę ich też, zapewniając, że nie ma nawet szans, by jakakolwiek licząca się dziś siła polityczna chciała i zdołała wyprowadzić nas z UE. To nie jest po prostu opłacalne dla obu stron, a więc nierealne! Już prędzej sama Unia się skurczy, wyrzucając nas poza nawias. Ale nie stanie się to w wyniku naszej nawet najostrzejszej wewnętrznej debaty o Unii, która nie jest przecież fundacją, w której wszyscy się kochają. Nic nie trwa wiecznie. Polska staje się powoli dla niektórych zbyt konkurencyjnym krajem. A dla wielu samców alfa w jednym, nawet dużym stadzie miejsca nie ma.