Niestety, miałem rację. Telewizja przemilczała uroczystości zarówno w byłym obozie KL Dachau, jak i w katedrze we Fryzyndze. Dopiero w niemieckiej prasie i w Internecie znalazłem reportaże ze zdjęciami wielu księży i z morzem polskich flag powiewających na terenie obozu. Była też nota niemieckiej agencji informacyjnej, że oficjalne obchody 70. rocznicy wyzwolenia obozu KL Dachau odbędą się w niedzielę 3 maja, z udziałem kanclerz Angeli Merkel i innych polityków niemieckich. Zostały one zorganizowane przez Żydowską Gminę z Monachium. I faktycznie, przez całą niedzielę wszystkie niemieckie programy informacyjne obszernie zdawały relację z tzw. oficjalnych uroczystości. Ukazywały kanclerz Merkel składającą wieniec i ostrzegającą przed nietolerancją, prawicowym radykalizmem i antysemityzmem. Natomiast przedstawicielka Gminy Żydowskiej stwierdziła, że problemu winy Niemców nigdy nie będzie można definitywnie zakończyć. I zresztą właśnie tego Niemcy lubią słuchać.
Nie oznacza to, że pragnę w jakiś sposób relatywizować winę ze strony Niemiec. Widzę jednak wyraźnie, że polski naród ma w stosunku do tej trudnej przeszłości zupełnie inne podejście. Poczynając od listu polskich biskupów sprzed pół wieku, a kończąc na tym, że Polacy nie czynią już więcej współczesnym Niemcom wyrzutów z powodu tego, co się stało.
Gdzie leży przyczyna? Może katolicyzm posiada w sobie gen wybaczenia? A może Polacy są po prostu zbyt nieśmiali w stosunku do Niemców? Już w czasie uroczystości z okazji wyzwolenia obozu KL Ravensbrück padły głosy, że byli polscy więźniowie, którzy przyjechali na obchody, zostali potraktowani bez szacunku. Podano im zupę w plastikowych miskach oraz ciasto na serwetkach przy długich stołach zbitych z desek, podczas gdy żona polskiego prezydenta wraz z partnerką niemieckiego prezydenta zasiadły przy pięknie nakrytym stole z porcelanową zastawą.
Podczas obchodów w Dachau bardzo zaskoczyła mnie informacja, że ponad 700 polskich duchownych, księży i biskupów zostało podjętych tylko przez kardynała Marxa i kapelana obozu. Naturalnie, przyczyna może leżeć w tym, że w Niemczech nie ma po prostu zbyt wielu księży, ale być może jednak mogło ich choć kilku przyjechać, aby wyrazić wolę pojednania z obu stron.
Niemniej jednak uroczystości z udziałem tak wielu Polaków, zwłaszcza duchownych, zostały jakoś odnotowane przez niemieckie media, które musiały wtedy również napisać o tysiącach zamordowanych w Dachau katolickich księży. To już krok w dobrym kierunku. Za pięć lat kolejny okrągły jubileusz. Jest to zatem dobry czas, aby jeszcze bardziej uwrażliwić niemiecką opinię publiczną na prawdę historyczną. Całą prawdę historyczną.
Stefan Meetschen |