Akcja „Nie świruj, idź na wybory” tak szybko się zakończyła, jak szybko się zaczęła. Po pierwszej serii spotów spadła na nie fala krytyki. Nie tylko w samym haśle, ale i grze aktorskiej widziano drwinę z osób chorych psychicznie. Po kilku dniach krytyki, szczególnie w internecie, w końcu sami twórcy uznali, że forma nie była trafiona.
To dobrze, że aktorzy i sam pomysłodawca, czyli fotograf Tomasz Sikora, poszli po rozum do głowy i przyznali się do błędu. Szkoda tylko że nastąpiło to po tak dużej fali oburzenia i stanowczej reakcji Rzecznika Praw Obywatelskich, który sprzeciwił się konstruowaniu kampanii profrekwencyjnych w oparciu o stereotypy dotyczące grup narażonych na dyskryminację. To, oprócz stanowiska Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, miało chyba największe znaczenie, bo wcześniejsze oburzenie „zwykłych ludzi” było zbywane kpiną i argumentami o zbyt dużym wyczuleniu i uleganiu poprawności politycznej (sic!).
Coraz więcej znanych postaci, ludzi mających wpływ na postawy społeczeństwa – i stojących nie tylko po jednej stronie politycznej barykady – myśli tylko o sobie, swoim własnym wąskim interesie. Inni są dla nich – jak to nazwał pewien pan z tytułem profesora – „biomasą”. Tak myśli i tak działa dziś wiele osób! Niestety, także garnących się do polityki młodych ludzi. Dla nich nie istnieje dobro wspólne. Szacunek do innego człowieka jest frajerstwem, a wszystko można wykpić, bo przecież nie ma świętości. Tak jak zrobiła to kandydatka z list POKO, która przed pomnikiem AK i Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie, pod napisem „Bóg, Honor, Ojczyzna” stanęła z transparentem „Bob, humus, włoszczyzna” – znieważając naszych wspólnych bohaterów, żołnierzy którzy za naszą wolność przelali krew! Kombatanci domagają się błyskawicznej reakcji na „uwłaczający skandal”, ale pewnie się nie doczekają… bo taką mamy rzeczywistość, że walka z politycznym wrogiem usprawiedliwia każdą ślepotę i arogancję. Tamci od filmików, starsi, nie zdawali sobie sprawy, że kogoś urażą, a ona, młodsza, nawet pewnie nie wie, że szarga narodowe i ludzkie świętości!
Kampania wyborcza ma swoje prawa. Jako obserwator polityki w ciągu trzech dekad widziałem wiele. Niewiele mnie już dziwi. Ale przeraża troska, co będzie dalej. I nie chodzi o to, gdzie leży granica między polityką, satyrą, prowokacją a skrajną nieodpowiedzialnością. Tylko o to, dlaczego tak wielu ludziom tak bardzo brak zwykłej wrażliwości. Starsi czytelnicy pewnie powiedzieliby prosto: bo brak im Boga w sercu. I będą mieli rację!