25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Błąd trybuna

Ocena: 0
1784

Trzy miliony głosów, które Paweł Kukiz otrzymał w wyborach prezydenckich w 2015 roku, były prawdziwą przepustką do historii. Ale także instrumentem realnej władzy. Gdyby wówczas, między turami, zwrócił się do Andrzeja Dudy o wprowadzenie elementów większościowych do ordynacji wyborczej – miał wszelkie dane, by taką deklarację otrzymać. Niemiecki system wyborczy (odbierany u nas w bardzo opaczny sposób) spełnia wszelkie wymogi konstytucyjnej proporcjonalności, jest nawet bardziej proporcjonalny niż u nas, tymczasem połowa posłów jest tam wybierana w jednomandatowych okręgach wyborczych (tak jak chciał tego Paweł Kukiz).

Paweł popełnił jednak podwójny błąd trybuna. Po pierwsze – nie umiał przetłumaczyć porywającej wizji na konkretny postulat, tym bardziej nie potrafił sformułować propozycji jego częściowej realizacji. Po drugie – krępował się zawrzeć koalicję, uważał, że to podważy jego „ludową” wiarygodność. Stracił więc od razu możliwość pokazania, że zyskał realną władzę (możliwość wpływu jest bowiem władzą), co tylko wzmocniłoby poczucie pewności jego wyborców, jak również szansę na to, by wystąpić jako uprawomocniony współtwórca zwycięstwa.

Andrzej Duda został wówczas prezydentem dzięki trzem milionom głosów wyborców, którzy zagłosowali na niego w drugiej turze, choć nie popierali go w pierwszej. Było to tyle, ile dwa tygodnie wcześniej głosowało na Pawła Kukiza. Oczywiście zbiory te nie były identyczne, ale oczywiste jest również, że w dużym stopniu się pokrywały. Paweł Kukiz, popierając Andrzeja Dudę otwarcie (a nie jedynie dyskretnie i „dialektycznie”, przez krytykę prezydenta Komorowskiego), mógł stać się rzecznikiem tych „nowych” wyborców Dudy. Dawałoby mu to znakomity tytuł i do domagania się koalicyjnego charakteru nowej prezydentury, i do sporu z PiS-em o „wolę suwerena”, do przypominania politykom PiS, że bramy do zmian nie wyważyli sami. Rola, jaką mógł odegrać – byłaby bardzo cenna dla Polski, mogła hamować PiS-owski partyjny absolutyzm i oszczędzić polityce państwa przynajmniej kilku błędów. Ale trzeba było zrobić ten pierwszy krok. Paweł Kukiz jednak krępował się, nie chciał, nie umiał.

Dlaczego dziś, po właśnie zakończonych wyborach prezydenckich, wracam do tamtych, sprzed pięciu lat? Otóż dlatego, że historia się powtórzyła. Krzysztof Bosak mógł, jeszcze przed pierwszą turą wyborów, wysłać sygnał o gotowości poparcia prezydenta w drugiej turze. Mógł oczekiwać choćby deklaracji o „koalicyjności” nowej kancelarii. Mógł zacząć pracę na rzecz uniezależnienia prezydenta od partii i rekompozycji polskiej prawicy. Mógł stać się oficjalnym współtwórcą zwycięstwa (które prezydent odniósł w drugiej turze większością tylko pół miliona głosów). Jednak krępował się, nie umiał, nie chciał. Wolał pozostać trybunem kontestacji. Z pewnością tego oczekiwali jego libertariańscy sojusznicy, może nawet niektórzy wyborcy. Ale czy tego oczekiwali inni Polacy, wyborcy prawicy, których Bosak – jeśli chce zmieniać polską politykę – dopiero powinien przekonać?

Idziemy nr 29 (769), 19 lipca 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Publicysta, historyk, przez wiele lat czynny polityk; był m.in. marszałkiem Sejmu w latach 2005-2007, przewodniczącym KRRiTV, posłem do Parlamentu Europejskiego.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter