20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bez pardonu

Ocena: 0
2126
Prezydent Andrzej Duda w dniu swojego zaprzysiężenia skierował listy do czytelników kilku gazet, m.in. „Gazety Wyborczej”. W liście do „GW” zadeklarował, że będzie „prezydentem dialogu i porozumienia”, a celem tej prezydentury „będzie praca na rzecz odbudowy wspólnoty Polaków”. „Polityczne spory, które są częścią demokratycznej debaty, nie mogą wzmacniać istniejących podziałów społecznych, osłabiać naszej wspólnoty ani działać destrukcyjnie na instytucje państwa” – napisał Duda i dodał: „Szczególnie liczę na pomoc Waszego środowiska w osiągnięciu tego zamierzenia”. List prezydenta to ładny gest dobrej woli, bo przecież redakcja na Czerskiej to coś więcej niż gazeta – to ważny ośrodek polityczny, nieukrywający swoich sympatii (Komorowski) i antypatii (Duda).

Kolejny raz okazuje się, że pisanie listów do „Wyborczej” to zajęcie ryzykowne. Już chwilę po publikacji listu prezydenta Dudy gazeta Michnika zamieściła swoją odpowiedź. W chłodnym i pełnym dystansu tonie wicenaczelny Jarosław Kurski zadeklarował co prawda, że „Wyborcza” będzie „sprawiedliwym recenzentem” nowej głowy państwa, ale w zasadzie odrzucił cały program prezydenta. „Nie uważamy, że potrzebne jest «wielkie dzieło naprawy Rzeczpospolitej»” – stwierdził. Do tego długa lista skarg na rzekome krzywdy wyrządzone Komorowskiemu („nie użyjemy wobec Pana nawet jednego słowa ze słownika zniesławiających określeń wylewanych na Pana poprzednika”) oraz samej „Wyborczej” („istotna część środowisk prawicy od lat próbuje wyrzucić «Wyborczą» i jej czytelników poza nawias polskości”).

Później było tylko gorzej. Gdy głos w sprawie listu zabrał sam Adam Michnik, powiało co najmniej arogancją: „Życzę prezydentowi Dudzie, by umiał szanować mądrzejszych od siebie, umiał kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie strachem przed mentorami z PiS-u” – stwierdził redaktor naczelny „GW”. Na tym nie koniec. Przez kolejne dni „Wyborcza” publikuje odpowiedzi czytelników na list prezydenta – równie protekcjonalne i – jak to w przypadku tej gazety – będące niemal w całości powieleniem głosu redaktorów (tytuły: „Czy pan nie widzi, jak bardzo Polska się zmieniła?”, „Wielkie dzieło naprawy nie jest potrzebne”, a w środku m.in.: „Dość krzyży i błagania Boga o ratunek”).

Jaki z tego wniosek? Ano taki, że list prezydenta do czytelników – a więc gest łagodzący podziały – redakcja „Wyborczej” wykorzystuje do nakreślenia i podkreślenia podziałów. Duda nie dostaje nawet przysłowiowych „100 dni spokoju”. Od pierwszych chwil nie tylko jest ostro recenzowany (to w demokracji zrozumiałe), ale także szkicowany w czarnych barwach. Ma się kojarzyć z zagrożeniem, strachem, opresją. Ma być uznawany za prezydenta nie do końca prawomocnego; z tego zamiaru wynika stałe sugerowanie, że wygrał, bo nieprawdziwie, w ciemnych barwach odmalował naszą rzeczywistość, tak jakby wyborcy byli niezdolni do samodzielnej oceny. Temu też służy przypisywanie Kościołowi rzekomej ingerencji w kampanię wyborczą, choć jedyni kapłani, którzy zabierali i nadal zabierają głos w sprawie wyborów prezydenckich, to księża... nieukrywający sympatii dla Komorowskiego.

Ktoś powie: to samo robiła prawica po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego, też nie zawiesiła broni ani na chwilę. Owszem, po Smoleńsku temperatura politycznego sporu była wyjątkowo wysoka. Ale przede wszystkim: Bronisław Komorowski po pokonaniu Jarosława Kaczyńskiego nie tylko nie pisał listów do gazet mu nieprzychylnych, ale wręcz prowokował obolałych Polaków, np. usuwając krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego czy też wykpiwając wątpliwości w sprawie oficjalnie podawanych przyczyn tragedii. Podobnie nieprawdziwe jest zestawianie krytyki Bronisława Komorowskiego z przemysłem pogardy, z którym zderzył się śp. Lech Kaczyński. Bo przemysł, jak sama nazwa wskazuje, mogą uruchomić jedynie właściciele fabryk. W Polsce medialne fabryki są w ręku przyjaciół byłego prezydenta. Prawica ma co najwyżej małe, oddolnie budowane manufakturki.

W pierwszych, jeszcze dość chaotycznych atakach na Andrzeja Dudę chodzi oczywiście o wybory parlamentarne. Nowego prezydenta trzeba zepchnąć do głębokiej defensywy, jeśli PO ma mieć jakiekolwiek szanse na utrzymanie władzy. Ale jest coś jeszcze: Adam Michnik i jego uczniowie nie mogą przyznać, że Duda wygrał, bo tak chciał naród. Za wszelką cenę będą więc szukali wytłumaczeń zastępczych: wygrał, bo oszukał, bo Kościół powiedział, jak głosować, bo Komorowskiego za ostro krytykowano. Wszystko, byle nie wola ludu. Tej establishment boi się nawet bardziej niż wody święconej.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 33 (516), 16 sierpnia 2015 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter