Berlin jest doskonałym miejscem wypadowym na weekend dla wielu Polaków, którzy korzystają z jego bogatej oferty kulturalnej. W sobotę 21 września Opera Państwowa w Berlinie wystawiała „Moc przeznaczenia” Giuseppe Verdiego, ale to nie na nią przyjechała do niemieckiej stolicy grupa Polaków. Przyjechali oni wziąć udział w największym w Niemczech Marszu dla Życia, który przeszedł tego dnia już po raz 15. Nie obyło się, jak zwykle, bez przeszkód wcześniej i w czasie Marszu. Niestety, w Niemczech ruch pro-life ma przeciwników zarówno po stronie politycznej lewicy, jak i w niektórych postępowych kręgach Kościoła.
W tym roku jednak 8 tys. uczestników Marszu dla Życia – o 2 tys. więcej niż w roku ubiegłym – atakowanych było tylko przez nieliczną lewicową młodzieżówkę. Nie ulękli się tym razem również niemieccy biskupi, którzy w liczbie pięciu towarzyszyli uczestnikom Marszu. Biskup Stefan Oster z Passawy opublikował następnie swoje oświadczenie, w którym napisał: „Jako chrześcijanin uważam za niesłychany skandal to, że u nas, w jednym z najbogatszych krajów świata, rocznie przeprowadza się ponad 100 tys. aborcji. Oznacza to, że codziennie zabijanych jest średnio 300 nienarodzonych dzieci, czyli dziesięć całych przyszłych klas szkolnych – każdego dnia! Niesłychana liczba. Ale o śmierci prawie 300 nienarodzonych dzieci dziennie nie mówi nikt”.
Mocne słowa bp. Ostera ukazują zarazem, jak wygląda sytuacja ochrony życia w kraju, który zwie się cywilizowanym i który chce być przykładem demokracji dla innych. Swoje poparcie dla Marszu dla Życia wyraził również nuncjusz apostolski w Niemczech abp Nikola Eterovic, który przekazał uczestnikom pozdrowienia od papieża Franciszka. Podziękował także wszystkim, którzy „w polityce, wymiarze sprawiedliwości, opiece zdrowotnej, edukacji i poradnictwie angażują się na rzecz życia, promują je, chronią i napominają, że nikt nie może czynić drugiego przedmiotem”. Uczestników Marszu pozdrowił także przewodniczący niemieckiego episkopatu kard. Reinhard Marx, który podziękował z serca za zaangażowanie na rzecz prawa do życia osób nienarodzonych czy ciężko chorych.
Niestety niemieccy „postępowi” katolicy nazwali Marsz dla Życia „demonstracją z prawdopodobieństwem konfliktu”, a działaczy pro-life, czyli „dla życia”, określili właśnie w cudzysłowie. Okazuje się tymczasem, że coraz więcej niemieckich katolików ma świadomość godności każdej osoby ludzkiej, stąd liczba uczestników Marszu dla Życia jak i inicjatyw mu towarzyszących wzrasta z roku na rok.
Wstępem do Marszu była konferencja Federalnego Związku Prawa do Życia, które zrzesza 14 organizacji pro-life i jest organizatorem Marszu. W konferencji wzięło udział stu gości, ekspertów. Wśród nich prof. Manfred Spieker, który wcześniej ostro krytykował wprowadzenie tzw. małżeństwa dla wszystkich, zwrócił uwagę na temat medycyny reprodukcyjnej, która jest prostą drogą do dziecka na zamówienie. Uczestnicy Marszu przeszli od Reichstagu przez centrum Berlina, a po drugiej stronie rzeki Sprewy tylko mała grupa młodych kobiet protestowała, pokazując obnażone torsy, ale mało kto się nimi interesował. Po uroczystej Mszy Świętej, która zakończyła Marsz, organizatorzy zachęcili, aby w przyszłym roku każdy przyprowadził ze sobą jedną osobę, a wtedy liczba uczestników podwoi się.
Trafnie podsumował to berlińskie wydarzenie jeden z niemieckich dziennikarzy katolickich, który napisał, że w ten sposób wrześniowe soboty przejdą w Niemczech do historii jako soboty dla życia, czyli soboty dla przyszłości, bo przyszłość to życie, to dzieci.
.jpg&w=624&h=543)
Co? Gdzie? Kiedy?
