25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Awantura o Mazurka

Ocena: 4.35
967

Impreza u Mazurka, czyli 50. urodziny znanego dziennikarza, okazała się wydarzeniem głośnym. Jak to się mówi: huknęło naprawdę. I słusznie, bo choć sprawa ma posmak sensacyjny, tabloidowy, to są w niej i wątki poważne, które warto omówić.

Zacznijmy od sprawy podstawowej: świata polityki i mediów nie da się całkowicie odseparować. Dziennikarze i posłowie czy ministrowie spotykają się w wielu miejscach, na różnego rodzaju uroczystościach, wyjazdach czy galach. Wielu dziennikarzy jest w dobrych relacjach z konkretnymi politykami, nierzadko z różnych opcji politycznych. Nie można się dziwić: te dwa światy funkcjonują obok siebie i równie nierzadko ze sobą walczą, co ze sobą współpracują; taka jest natura obu profesji na całym świecie.

Oczywiście, zawsze trzeba zadawać pytanie, gdzie leży granica tego, co wypada i co można. Z pewnością przesadne bratanie się na gruncie towarzyskim, prywatnym, może rodzić patologie. Zresztą, taka sytuacja wcześniej czy później odbija się czkawką obu stronom. Dlatego politycy bardzo rzadko dopuszczają dziennikarzy naprawdę blisko; wiedzą, że jest to dla nich w sumie niebezpieczne. Czy impreza u Mazurka była więc przekroczeniem granic? Co prawda były to urodziny, ale faktycznie coś bardziej formalnego i większego. A to ma znaczenie, bo inna jest atmosfera wydarzenia, na którym gości się sto osób, a inna małego spotkania. W sumie można więc powiedzieć, że była to swoista „celebracja celebryty” przez ludzi, którym zależy na dobrych relacjach z bardzo wpływowym dziennikarzem. Rzecz w sumie, w mojej ocenie, dopuszczalna.

Wybuchła jednak wielka awantura. Co ciekawe, głównie po stronie opozycyjnej. Owszem, i w szeregach PiS pojawiły się głosy oskarżające polityków tej partii o dwulicowość, ale był to wątek poboczny. Większość przyjęła wiadomość o spotkaniu polityków PO, PiS, PSL i Lewicy na neutralnym gruncie nawet z nadzieją. Może te głębokie podziały, które tak Polsce szkodzą, są jednak pewnym złudzeniem? Może czeka nas okres uspokojenia, tak potrzebnego wytchnienia od bratobójczej walki? Kolejny raz potwierdziło się, że zwolennicy prawicy mają w sobie mniej nienawiści niż ich polityczni rywale.

Niestety, nadzieja na ucywilizowanie politycznych relacji w naszym kraju szybko okazała się złudzeniem. Interweniował Donald Tusk; wezwał na dywanik uczestników spotkania, zagroził wyrzuceniem, zażądał samokrytyki, a potem upokorzył publicznie, zapowiadając udzielenie łaski na podstawie SMS-a otrzymanego od swojej teściowej. Budka upokorzenie przemilczał, ale Siemoniak przeprosił, w stylu znanym z czasów komunistycznych: „Żadnego alkoholu na spotkaniu nie piłem, z posłami PiS żadnego kontaktu tam nie miałem. Wiedzy, kto będzie, nie miałem. (…) Dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i z pokorą przyjmuję ostrą krytykę. Przepraszam za wszystkie publiczne skutki mojego działania”. I dalej: „Z tymi, którzy niszczą Rzeczpospolitą od 6 lat i ich niegodziwościami zamierzam nadal walczyć z pełną determinacją. W każdej roli jaką będę pełnić”. Ostatnie słowa są w sumie najważniejsze i w zasadzie można uznać, że to istota Tuskowej interwencji. Nienawiść ma narastać, nie może zelżeć ani na chwilę.

Zwróćmy uwagę: wypowiada je były wieloletni minister obrony narodowej! Nawet w sferze bezpieczeństwa państwa ma nie być kontaktów pomiędzy opozycją a rządzącymi. Przerażająca perspektywa. Można uznać: realizacja scenariusza Władimira Putina. On także chce, byśmy walczyli w Polsce na noże, byśmy zniszczyli ostatnie mosty komunikacji i porozumienia. Oczywiście, Tusk osiąga także cele polityczne: osłabiając swoich współpracowników, wzmacnia własną pozycję.

W tle są opozycyjne media. Od sześciu lat twierdzące, że żyją w reżimie, że za rogiem czai się faszyzm, nazizm, bolszewizm. Wzajemnie się nakręcające, zamknięte w bańce informacyjnej, niezdolne do refleksji. Ale z „sukcesami” wychowały całkiem dużą grupę ludzi, którzy podzielają ten niemalże sekciarski punkt widzenia. To dlatego Tuskowi tak łatwo przychodzi palenie ostatnich mostów. Zbiera oklaski od ludzi, którzy inaczej myśleć już nie potrafią. Cóż, to jest powód do zmartwienia. Ale też obóz patriotyczny nie ma innego wyjścia, jak mimo wszystko próbować rozmawiać. A przede wszystkim: robić swoje, budując lepszą Polskę. Skoro nienawiści nie da się zgasić, trzeba ją przynajmniej wyizolować, tak by nie zabiła całego organizmu.

Idziemy nr 40 (831), 03 października 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter