Ameryka za życiem

Na przekór wszelkim zabiegom ONZ i ich agendom, jak UN Women, UN-Aids czy Światowa Organizacja Zdrowia, młode pokolenie wyraźnie stawia na kulturę życia. Mimo tak mocnej odgórnej propagandy prowadzonej za pomocą wszystkich dostępnych współcześnie środków jeszcze nigdy świadomość prawa do życia i godności dzieci nienarodzonych nie była tak wysoka jak w obecnych czasach. Ukazują to masowe Marsze za Życiem, które sukcesywnie przechodzą ulicami największych światowych metropolii oraz całe mnóstwo oddolnych akcji promujących życie od poczęcia.

Jak co roku, sezon marszów pro-life rozpoczął w ubiegły piątek 18 stycznia jeden z największych na świecie – waszyngtoński – Marsz dla Życia, już 46. w amerykańskiej stolicy. Uczestniczyły w nim dziesiątki tysięcy osób, wśród których przeważali młodzi przybyli z różnych stanów, a także wiele znanych osobistości życia publicznego i polityki. Wielu z nich miało tabliczki z napisem: „Jestem z pokolenia pro-life”. Podczas Marszu przypomniano niechlubne dane z przeszłości, tzn., że od pamiętnego procesu Roe vs. Wade zabito w łonach matek ok. 60 mln dzieci.

Ale to się zaczyna zmieniać. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu osób świeckich i duchownych w obronę życia poczętego w całych Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza poprzez modlitwę przed klinikami aborcyjnymi i wsparcie dla kobiet chcących dokonać aborcji, w ostatnim dziesięcioleciu odnotowano wyraźny spadek ich liczby. W 2018 r. zamknięto w USA 25 klinik aborcyjnych (a według ruchu pro-life Operation Rescue nawet 40). Przyczyniły się do tego również akcje kobiet, które dokonały aborcji i teraz oferują pomoc innym kobietom w urodzeniu dziecka. Ich osobiste świadectwo skłania najwięcej matek do zmiany podjętej decyzji.

Mentalność społeczeństwa amerykańskiego wyraźnie się zmienia. Ukazał to Najwyższy Rycerz Zakonu Rycerzy Kolumba Carl Anderson, który przedstawił podczas Marszu badania sponsorowane przez Rycerzy Kolumba, ukazujące ogromne społeczne poparcie dla „znacznego ograniczenia” aborcji oraz dla polityki „ochrony matki i dziecka przed urodzeniem”. Coroczne badania przeprowadzone przez Marist Poll potwierdzają, że aż 75 proc. Amerykanów jest za ograniczeniem dostępu do aborcji, a ponad połowa badanych uważa się za osoby popierające kulturę życia. Ponadto 75 proc. badanych sprzeciwia się finansowaniu z ich podatków aborcji w innych państwach.

W Marszu wziął udział również wiceprezydent USA Mike Pence wraz z małżonką, Donald Trump zaś skierował przesłanie wideo do uczestników. Stwierdził w nim, że „każde dziecko jest świętym darem Boga. Każda osoba jest wyjątkowa od pierwszego dnia. Będziemy pracować razem, aby ocalić życie nienarodzonych dzieci (…). Kiedy patrzymy w oczy nowo narodzonego dziecka, widzimy piękno ludzkiej duszy i majestat Bożego stworzenia, wiemy, że każde życie ma sens i każde życie jest warte ochrony”. „Jako prezydent zawsze będę bronił pierwszego prawa z Deklaracji Niepodległości, prawa do życia” – zadeklarował Trump. Obiecał również, że poprze każde rozporządzenie senatu, które będzie zakazywało finansowania grup proaborcyjnych ze środków publicznych, i że zawetuje każdą ustawę proaborcyjną.

To bardzo jasne stanowisko amerykańskiego prezydenta pokazuje, że ruchy pro-life mają w nim sojusznika. I będą go rozliczać z takich deklaracji. Już jednak inicjatywy za życiem, jakie Trump podjął do tej pory, czynią go najbardziej nastawionym pro-life prezydentem w historii USA. Dla ONZ i jej pochodnych pozostaje propozycja: a może by tak popularną obecnie „inkluzją” objąć również dzieci przed narodzeniem?