28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Partnerstwo czy cicha wojna

Ocena: 0
1708

Ambitne plany współpracy gospodarczej ogłosiły trzy i pół roku temu Unia Europejska i USA. Od razu jednak było wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach, a negocjacje będą długie i żmudne.

Spotkanie przywódców państw Unii w Bratysławie

Przedsięwzięcie zwane Transatlantyckim Partnerstwem w Dziedzinie Handlu i Inwestycji, bardziej znane pod angielskim skrótem TTIP, miało przynieść obu stronom wielkie korzyści. Najlepszy dowód tych oczekiwań stanowił fakt, że rozpoczęcie zasadniczej fazy negocjacji prezydent Barack Obama obwieścił podczas dorocznego orędzia o stanie państwa, wygłoszonego do połączonych izb Kongresu. Latem tego roku, czyli podczas sezonu urlopowego, obie strony przyznały jednak, że rozmowy utkwiły w martwym punkcie. Szczegółów oczywiście nie podano do wiadomości publicznej, ale taki rozwój sytuacji nie powinien był nikogo zaskoczyć: liczba spornych kwestii i sprzecznych interesów po obu stronach Atlantyku jest ogromna. W żadnym przypadku sprawy nie upraszcza rozwój sytuacji politycznej w obu regionach.

Krach z roku 2008 spowodował poważny kryzys gospodarczy w USA, ale to, co miało miejsce z tamtej strony Atlantyku, okazało się niczym w porównaniu z sytuacją w strefie euro. Grecja była o krok od porzucenia wspólnej waluty, niedaleko za nią była Hiszpania i Portugalia. W całej Europie rozpędu nabrał ruch na rzecz odwrotu od integracji, który znalazł dramatyczne odzwierciedlenie w Brexicie. Również w USA od lat istniał silny ruch antyglobalizacyjny. Już w we wczesnych latach 90. ostre sprzeciwy spotkała idea wspólnego rynku w Ameryce Północnej (NAFTA). Odpływ miejsc pracy na południe od Rio Grande, jaki potem nastąpił, tylko wzmógł te obawy. Niewiele mogło pomóc to, że jeszcze więcej miejsc pracy zostało przeniesionych do Chin, ponieważ ktoś, kto tracił zatrudnienie, nie pytał o szczegóły. Toteż zjawisko pt. „Donald Trump” nie powinno nikogo dziwić, on tylko doskonale wyczuł podskórne społeczne trendy. Z tego względu podpisane niedawno analogiczne porozumienie transpacyficzne (TPP) ma nieduże szanse na ratyfikację w USA, nawet jeśli wybory wygra Hillary Clinton. Także w Europie obawy przed utratą miejsc pracy nabrały siły i z tego powodu los podobnego do TTIP porozumienia z Kanadą (CETA) wisi na włosku. Jeśli CETA, porozumienie o bez porównania mniejszym znaczeniu, powoduje duże protesty, to co by się działo, gdyby doszło do zawarcia TTIP?

 

Paradoksy wolnego handlu

W tym miejscu trzeba wspomnieć, że w przypadku zarówno TTIP, jak i TPP mamy do czynienia z ogromnym paradoksem. Zdecydowana większość ekonomistów nie ma wątpliwości, że wolny handel jest motorem rozwoju gospodarczego. Jednocześnie wielu ekonomistów otwarcie występuje przeciwko tym umowom, bo, wbrew pięknie brzmiącym nazwom, nie mamy do czynienia z promocją wolnego handlu, ale z „zarządzaniem” obrotami międzynarodowymi. W wyniku tych umów bariery stojące na przeszkodzie wolnej wymianie są obniżane, ale nie likwidowane. Co więcej, obniżanie barier jest nierównomierne i z tego powodu niektóre działy gospodarki w jednym regionie odnoszą korzyści kosztem innych dziedzin. Powiedzmy, amerykański przemysł „A” uzyskuje łatwiejszy dostęp do rynku UE, co pociąga za sobą zwiększenie konkurencji w tej branży i zmniejszenie rentowności europejskich firm działających w tym przemyśle.

Z kolei Amerykanie „rewanżują” się większym otwarciem dziedziny „B” dla firm z UE, co ma ujemne skutki dla ich rodzimych przedsiębiorstw działających na tej niwie. Z tego powodu ostateczny kształt tych umów zależy od siły przetargowej poszczególnych branż: kto ma większe wpływy na rządzących, ten odnosi korzyści, straty zaś ponoszą działy o mniejszej sile przebicia. Stąd też Polska winna być zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ nie mamy wielkiego wpływu na rozwój wypadków i zapewne należelibyśmy do grupy krajów ponoszących koszty (netto).

Rzeczą godną uwagi było także to, iż pomimo toczących się rokowań, a może właśnie dlatego, że się toczyły i strony chciały zapewnić sobie mocniejszą pozycję przetargową, ani na chwilę nie zaprzestano ostrej rywalizcji. Od wielu lat toczyły się spory pomiędzy rządami USA i europejskimi na temat pomocy udzielanej firmom lotniczym. Gdyby dziś żył Homer, to zapewne boje pomiędzy Airbusem i Boeingiem byłyby przedmiotem jego działalności pisarskiej. Dziesiątki milionów dolarów wydane przez rządy USA i europejskie (włącznie z KE) celem wykazania winy strony przeciwnej zakończyły się niczym – Światowa Organizacja Handlu (WTO) orzekła, że obie strony na wielką skalę łamały przepisy tyczące się fair play w biznesie. Dla Amerykanów słabą pociechą mogło być to, że rządy europejskie łamały je na dużo większą skalę. Ale była to zaledwie przygrywka do kolejnej rundy.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter