18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Do Polski za pracą

Ocena: 5
3974

Rzadkością są takie materiały, jak wywiad w lwowskim piśmie „Ekspres” z szefem Poland Workforce Radosławem Hałką, który bardzo konkretnie i fachowo odpowiadał na pytania typu: jak sprawdzić firmę, w której zamierza się pracować, jak skompletować wszystkie potrzebne na wyjazd dokumenty i jak w ogóle się przygotować do podróży do pracy w Polsce. Po uważnym przyjrzeniu się można jednak stwierdzić, że wywiad z panem Hałką jest… płatną reklamą, a nie zwykłą rozmową.

 

Jak zdobyć pracę

Najwyraźniej jednak pełne grozy relacje z Polski cieszą się o wiele mniejszym powodzeniem niż propozycje wyjazdów do pracy. W okolicy dworca kolejowego we Lwowie można bez trudu znaleźć firmy trudniące się pośrednictwem pracy.

Ale nie trzeba się trudzić podróżą na ulicę Horodocką (Gródecką). Tylko na jednym z portali aukcyjnych, znanym również w Polsce, oferuje się dziesiątki możliwości zatrudnienia w naszym kraju. I tak na przykład pracownik produkcji lub pomocnik operatora maszyn ma zagwarantowaną stabilną pracę w systemie trzyzmianowym, całkowicie legalną umowę zlecenia z możliwością przejścia na umowę o pracę i 15 zł za godzinę plus premia. Co więcej, firma oferuje pomoc w znalezieniu mieszkania (nie więcej niż dwie osoby na pokój) i dofinansowanie po 280 zł miesięcznie za pierwsze trzy miesiące. Miejsce pracy – Łódź. Trzeba tylko nadesłać swoje CV.

Inna firma z ulicy Horodockiej, w pełni legalna i pośrednicząca w uzyskiwaniu pracy, proponuje zatrudnienie w fabryce słodyczy pod Warszawą lub w Olsztynie. Płaca nieco niższa, bo 10 zł za godzinę, ale za to z darmowym mieszkaniem. A jak ktoś nie ma żadnego doświadczenia zawodowego, to może pójść do pracy w fabryce metalowej w Świdnicy. Praca trwa 12 godzin dziennie, a może i dłużej, a za godzinę dostaje się 10 zł 20 gr. Być może to mało, ale znów – mieszkanie (cztery osoby w pokoju) za darmo. Czyli trzeba jedynie wyżywić się samemu.

A jeśli ktoś chce, to może liczyć na zatrudnienie w wesołym miasteczku: 3300 zł miesięcznie (pytanie tylko: netto czy brutto?) i darmowe zamieszkanie.

Na specjalnym portalu poświęconym pracy w Polsce pojawiają się ogłoszenia z bardzo konkretnymi danymi: rodzaj pracy, wysokość płacy, czas pracy i typ umowy. Ot, choćby praca na poczcie w Strykowie – 11-12 godzin dziennie, 5-6 dni w tygodniu, 8-9 zł za godzinę, potrzebna znajomość języka polskiego i spora siła fizyczna, bo chodzi o noszenie paczek. Ciekawe tylko, czy jeśli ktoś będzie miał umowę zlecenie, to przy przepracowaniu 72 godzin tygodniowo sprawą nie zainteresuje się w końcu Państwowa Inspekcja Pracy? Tak czy owak, ofert jest bardzo dużo, możliwości wyboru ogromne; oczywiście – trzeba dobrze wybrać. Ale to problem nie tylko Ukraińców, ale każdego, kto szuka zatrudnienia. Tyle, że Ukraińcy wyjeżdżają do obcego kraju, który czasami widzą po raz pierwszy.

 

Bliżej mimo wszystko

Rosnące napięcie pomiędzy Polską i Ukrainą w kwestiach historycznych widać podczas obrad władz obwodowych czy miejskich, a także w wypowiedziach niektórych ukraińskich polityków, zwłaszcza tych z zachodu kraju. Na Ukrainie też zbliża się stulecie: rocznica 1 listopada 1918 r., a więc i powstania Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, z której żołnierzami walczyły Lwowskie Orlęta i która została pokonana przez polskie wojska. Ale jest pomysł, by na Rynku we Lwowie stanął pomnik żołnierza UHA, Ukraińskiej Halickiej Armii, tej, która przegrała z Polakami. Tak, aby wszyscy pamiętali: wówczas przegraliśmy, ale teraz tu rządzimy.

Ale równocześnie na Rynku i w okolicach widać odrestaurowane polskie napisy na murach; na dawnych Wałach Hetmańskich – dziś Prospekt Swobody – przez lata starannie zamalowywano napis „Galicyjska Kasa Oszczędności” na jednym z budynków; po jakimś czasie farba schodziła i napis się znów pojawiał. Teraz został starannie odnowiony i jakoś nikomu nie przeszkadza. Zdjęcia przedwojennego Lwowa w miejscowych restauracjach i kawiarniach też już nikomu nie przeszkadzają, podobnie jak menu w języku polskim. I trudno się dziwić, skoro to Polacy dominują wśród przyjeżdżających u turystów.

– Przeciętny Lwowiak, Ukrainiec, czuje do Polski sympatię – mówi tutejszy Polak. Nasi rodacy, przed wojną stanowiący tu większość, dziś są mniejszością, liczącą zaledwie kilka procent mieszkańców Lwowa. Oni też chętnie wyjeżdżają do odległej o kilkadziesiąt kilometrów Polski, a absolwenci dwóch polskich szkół w tym mieście rzadko kiedy zostają w kraju urodzenia.

W pobliżu historycznego hotelu „George” jakiś starszy wiekiem, nieogolony mężczyzna, słysząc polski język, woła z ukraińska po polsku: „Jak tam czterej pancerni? Gustlik, Janek?”. – To chyba prawdziwy lwowski batiar – komentuje miejscowy Polak. Starszym mieszkańcom miasta Polska kojarzy się z popularnymi tu filmami z czasów komunistycznych. Młodym – z możliwościami, jakie Polska im stwarza.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter