W życiu osoby wiernej Bogu także może nadejść moment zaślepienia, kiedy wielkie ideały tracą swój blask.
fot. pixabay.com/CC0Izaak, na progu śmierci, błogosławi Jakuba. Młodszy syn zajmuje miejsce starszego. Ezaw płacze i jest załamany. Na jego nieszczęście nie ma już rady, ponieważ został pozbawiony ojcowskiego błogosławieństwa. Płacz Ezawa, jałowy i beznadziejny, jest bezużytecznym krzykiem spóźnionego żalu za błąd nie do naprawienia, popełniony w chwili zaślepienia.
Ezawowi przysługiwało pierworództwo z samego faktu urodzenia. W smutnej godzinie swojego życia wszystko to stracił, kiedy wracając głodny z pola, sprzedał swojemu bratu Jakubowi pierworództwo, aby zaspokoić chwilowy kaprys. Sprzedał za śmieszną cenę talerza soczewicy. – Cóż mi po pierworództwie? – odpowiedział pogardliwie Jakubowi. Jedyne, co w tym momencie było dla niego ważne, to zaspokojenie fizjologicznej potrzeby.
Minęło zaślepienie i znowu zobaczył rzeczy w ich właściwym wymiarze. Jak żałośnie wygląda nędzna cena, na którą zamienił swoją godność syna pierworodnego! Ale jest już za późno i jego smutek powoduje jedynie to, że czuje cały ciężar swojego nieszczęścia, którego sam jest sprawcą, bo wyrzucił w chwili szaleństwa za burtę największy skarb swojego życia.
W życiu osoby wiernej Bogu także może nadejść moment zaślepienia, kiedy wielkie ideały tracą swój blask. Wszystko, co stanowiło ideał życia, zdaje się wtedy rozwiewać i tracić swoją wartość wobec jakiejś obsesji ciała lub zachcianek serca, które oziębło; wobec pragnienia życia dla siebie lub nieopanowanego impulsu pychy. Budzi się wówczas w duszy Ezawa pokusa, samobójcza głupota, chęć, aby za cenę czegoś, co warte jest talerza soczewicy, wymienić życiowe powołanie, największy skarb.
Szczególnie to bolesne w przypadku człowieka, który zaślepiony przez swój egoizm lub przez swoją pychę, porzuca służbę Bogu. Pisze św. Augustyn: nie znalazłem lepszych osób niż te, które przodują w świętości, ale też nie spotkałem gorszych niż te, które ją porzuciły. Do tego stopnia, że myślę, iż do tego odnoszą się słowa Apokalipsy: „plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość” (Ap 22,11).
Czy w XXI wieku już tak nie można myśleć? Czy miłosierdzie oznacza usprawiedliwianie wszelkich niewierności? Nie dajmy się oszukać. Radykalizm wiary pozostaje aktualny, chociaż masowa kultura stara się przekonywać, że miska z soczewicą warta jest pierworództwa. Zejście z Bożej drogi, niewierność zawsze jest czymś żałosnym. Nawet, gdy się dokonuje w świetle kamer i z aplauzem wielu ludzi. Klakierów zła nigdy przecież nie brakowało.
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |