29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

2024

Więcej

Bóg dał mi Cię na chwilę

Ocena: 0
5567

Proszę pani, dziecko jest chore, wada jest wrodzona, nieoperacyjna, prowadząca do śmierci – usłyszała w czasie badań prenatalnych.

Co zrobić, jak się zachować? Urodzić dziecko, choć żyć może chwilę, kilka godzin, kilka dni, czy też nie pozwolić mu przyjść na świat?

Z pomocą przychodzi hospicjum prenatalne, które pomaga rodzicom przygotować się fizycznie, psychicznie i duchowo do trudnego porodu i przyjścia na świat maleństwa. Takie hospicja działają dziś w większych miastach: Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu, Gdańsku, Katowicach i Łodzi.

– Gdy dowiedziałam się, że moje dziecko jest chore, nie ma tylnej części czaszki, bez wahania powiedziałam, że je urodzę i zrobię wszystko, by Pan Bóg mi je zachował! – mówi pani Ewelina ze Złotoryi. Pomagały liczne Msze św. i szturm modlitewny prowadzony w wielu miejscach kraju.

– O „Gajuszu” dowiedziałam się od kuzynki, która oglądała program telewizyjny o hospicjum prenatalnym. Opowiedziała mi, co widziała, na czym polega opieka hospicyjna nad matką i rodziną z chorym dzieckiem. Potem weszłam na stronę internetową „Gajusza” i postanowiłam zadzwonić.

W rezultacie pod koniec lipca pani Ewelina trafiła do łódzkiego hospicjum fundacji „Gajusz”. Towarzyszyli jej mąż i siedmioletnia córka. Odbyły się rozmowy z lekarzem, psychologiem, księdzem i zaczęło się oczekiwanie na poród, zaplanowany na 5 sierpnia w szpitalu im. Maurycego Madurowicza w Łodzi.

– Chciałabym jeszcze przed porodem przyjąć Komunię Świętą – powiedziała tego dnia pani Ewelina – i już mogę jechać rodzić.

Towarzyszę młodej mamie i wchodzę wraz z lekarzami na salę operacyjną, by, kiedy tylko urodzi się dziecko, udzielić mu chrztu świętego. Zdziwienie lekarzy, pielęgniarek i położnych: ksiądz tutaj? W pewnej chwili wchodzi profesor Urszula Kowalska-Koprek, ordynator oddziału noworodków.

– Szczęść Boże, księże! Proszę śmiało wchodzić, założyć odzież ochronną i czekać, ja księdza poproszę!

I pani profesor rozpoczęła zabieg cesarskiego cięcia. Na świat przychodzi maleństwo. Położne przygotowują dziecko, ale… cisza! Nie ma pierwszego krzyku, nie ma płaczu małego dziecka.

– Prosimy księdza tutaj! – słyszę.

– Jakie imię rodzice wybrali, jakie imię? – zastanawiam się gorączkowo. – Niech będzie Maria na cześć Matki Bożej, bo 5 sierpnia to święto Matki Bożej Śnieżnej.

– Mario, ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Już ochrzczona Marysia, owinięta w kocyk, została podana mamie.

– Moje szczęście, moje maleństwo, jak ja na ciebie czekałam, jak cieszę się, że jesteś! Pan Bóg się Tobą zaopiekuje, Panie Boże, dziękuję Ci za nią! Bądź błogosławiony, Panie Boże! Matko Boża, dziękuję Ci za moją córeczkę.

Po chwili dziecko zostało włożone do inkubatora i przewiezione do sali noworodków na intensywnej terapii.

– Co za poród, co za kobieta, jaką ona ma wiarę! Jestem stażystką tutaj na oddziale, pół roku temu sama urodziłam dziecko, ale ten poród, dzisiejsze wydarzenie, zapamiętam do końca życia! To coś niezwykłego! – mówi doktor Anna, stażystka na oddziale noworodków.

Po przewiezieniu maleńkiej Marysi na OIOM chwilę na spotkanie ze swoim maleństwem miał tata. Wziął ją na ręce i tulił do serca, nie kryjąc łez. Obok położna oraz młoda pani doktor zagryzały wargi, aby tylko się nie rozpłakać. Po około półgodzinie maleństwo w inkubatorze, w asyście lekarza i położnej oraz taty, pojechało do sali pooperacyjnej, gdzie czekała już mama. Pani doktor wyjęła dziecko i położyła przy twarzy czekającej matki.

– Moja perełka, jak dobrze, że Pan Bóg nam Ciebie dał! Moje dziecko! – mówi mama.

Ta chwila nie trwała długo, a jednak całą wieczność. W pewnej chwili pani doktor cicho wyszeptała:

– Marysia czekała, by zobaczyć mamę i się pożegnać.

Na monitorze fale pokazujące uderzenia serca zmniejszały się, aż wreszcie zanikły.

– Pan Bóg dał nam Cię na chwilę! Ona już jest w niebie, ona już tam na nas czeka! Moje skarby, moje kochanie! Zobaczymy się jeszcze, tam po drugiej stronie, tam będziemy razem! Mój skarbie!

Radość z cudu, jakim jest przyjście na świat dziecka, oraz smutek wynikający z jego przedwczesnego odejścia do nieba – te dwie emocje naraz to trudne doświadczenie! Czy jest sens, by na świat przychodziły dzieci chore, które nie mają szans na przeżycie? Czy jest sens, by dziecko, które się urodziło, za chwilę umierało? Odpowiedzią są słowa mamy: Pan Bóg dał nam Cię na chwilę, Panu Bogu za tę chwilę dziękuję!

– Ja już mam sześcioro dzieci: jedno tu, na ziemi, wymodlone, cud od Pana Boga, i pięcioro dzieci tam, w niebie – mówi później pani Ewelina. – One na mnie czekają, a ja czekam na spotkanie z nimi. To nie jest łatwe i proste, ale wiem, że Pan Bóg wie, co robi, choć wcale tego nie rozumiem!
 

ks. Paweł Kłys
fot. ks. Paweł Kłys
Idziemy nr 35 (518), 30 sierpnia 2015 r.

 

 

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Archiwum

Wybierz dział:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter